Tutorial: WZRUSZAJĄCY wywiad z Bernatowiczem: 'Miód na serce, światło dla duszy' - 3h duchowości
Wprowadzenie
W tym samouczku tekstowym przyjrzymy się wnikliwie wywiadowi z Bernatowiczem, zatytułowanemu "Miód na serce, światło dla duszy". Dowiesz się, jak krok po kroku zanurzyć się w treściach pełnych duchowości i refleksji. To kompleksowy przewodnik, który pomoże Ci w pełni skupić się na przekazie i odkryć jego głębsze znaczenie. Przygotuj się na duchową podróż.
Step 1: Complete Tutorial
Wspomnienia z życia Roberta Bernatowicza: Od dzieciństwa do kariery w mediach i poszukiwań duchowych
Dziękuję wam, że jesteście ze mną, ponieważ to właśnie dzięki wam mój podcast stał się najpopularniejszą audycją w 2024 roku. Chciałbym, aby komunikat, który teraz usłyszycie, był częścią mojego podcastu. Zawsze kieruję się zasadą, że warto rozmawiać z każdym, wybierając gości do mojego programu. Harari w jednym z wywiadów powiedział, że dzisiaj największą siłę na świecie ma rozmowa. Rozmową możemy zacząć piękną przyjaźń i zakończyć wielki konflikt. Warunkiem jest tylko chęć wysłuchania drugiego człowieka. Dlatego rozmawiam z każdym, chcę poznać historię życia moich rozmówców. Nie chcę nikogo wybielać, ani nikogo upokarzać na żądanie ludzi w komentarzach. Nie pomijam trudnych tematów, ale też nie rozmawiam tylko o nich. Każdy, kto ze mną rozmawia, rozmawia na tych samych zasadach, niezależnie od tego, czy jest politykiem, artystą czy biznesmenem. Dlatego może dzisiaj usłyszycie w moim podcaście kogoś, kogo kochacie, a jutro kogoś, kogo nienawidzicie. Niezależnie od emocji, postaram się pomóc wam poznać tę osobę. Żurnalista uczy się angielskiego w Tutlo. Dzień dobry państwu. Rozmowy Żurnalisty są przeznaczone dla osób pełnoletnich ze względu na występującą w nich treść. Pozdrawiam, Cezary Pazura. Żurnalista, rozmowy bez kompromisów.
Dzisiaj moim gościem jest pan Robert Bernatowicz. Dzień dobry. Dzień dobry, witam. Urodził się pan w 1967 roku. Jak wspomina pan swoje dzieciństwo? Idylicznie i bardzo dziwnie. Spędzałem bardzo dużo czasu z moją babcią. Dlaczego? Pan mówił, że mieszkał pan na dwa domy. Tak, mieszkałem na dwa domy. Rodzice ze względu na specyfikę pracy przywozili mnie do babci w poniedziałek rano, a odbierali w piątek. Oczywiście nie zawsze, ale bardzo dużo czasu spędziłem u niej. Miałem samotne dzieciństwo. Tam, gdzie byłem u babci, akurat nie miałem kolegów.
Zaczytany Chłopiec i Rower Niczym Choinka
Często obserwujemy, że dorośli wokół nas czytają. Skąd u pana wzięło się czytanie? Nawet jeśli szukał pan odpowiedzi w bibliotece, to znaczy, że był pan nauczony, że wiele odpowiedzi jest w książkach. Tak, czytałem bardzo, bardzo dużo. Pamiętam jako małe dziecko, że zawsze nachylałem się nad książką i ten świat z książki potwornie mnie wciągał. Co ciekawe, czytałem te same książki wielokrotnie. Miałem taki zestaw ulubionych. Skąd to się u mnie wzięło? Myślę, że to w pewien sposób odpowiadało mojej osobowości – wchodzenie w ten taki dziwny świat. Wie pan, przypomniałem sobie, jak pan mnie o to zapyta, że miałem dziwny, zupełnie niebywały zwyczaj. Miałem rower i wie pan, że ja ten rower ubierałem, czyli wyposażałem go w różne rzeczy. Wyposażałem go w jakąś zabawkę, w łopatkę i on przypominał taki pojazd. Ja już wtedy budowałem Nautilusa. Od dziecka budowałem Nautilusa. Oczywiście mówię o tym z uśmiechem, bo wiadomo, że Nautilus to słowo, które zmieniło moje życie i przeorało mnie na wskroś, i w zasadzie z roku na rok jestem coraz bardziej na pokładzie Nautilusa. Ale tak, pamiętam ten rower i nawet mam zdjęcie, jak jadę na tym rowerze, a ten rower przypomina choinkę. Czułem się tak cudownie, że mam to i to, i to, i jestem, nie wiem, nie wiem dlaczego. Nigdy nie widziałem dzieci, które zamieniały rowery w takie jeżdżące statki kosmiczne. Ja to miałem od dziecka. A jak pan był wtedy dzieckiem, to jakich dorosłych pan obserwował? Mówił pan trochę o babci, spędzał pan jakiś czas z rodzicami. Ciekawi mnie. Głównie z dorosłymi. Nie miałem po prostu kolegów, i to nie dlatego, że... A kim oni byli?
Więcej niż się Wydaje: Niezwykłe Życie i Przeznaczenie
Spotykałem go i najbardziej dramatyczne było to, że kiedy on się powiesił – ja wiem, że są teorie spiskowe mówiące, że został powieszony; ja twierdzę, że naprawdę się powiesił – oglądał Polsat News, a ja akurat prowadziłem blog w tym czasie, więc być może ostatnią osobą, którą widział przed śmiercią, byłem ja na ekranie telewizora. Sprawdziłem to. Mój blog w czasie, kiedy on popełnił samobójstwo. Niesłychane. Niesłychane. Miałem chwilę... Wie pan, całą tę... myślę, że kiedyś to opiszę, te rzeczy związane ze zjawiskami niewyjaśnionymi. Nie, no mówiłem panu przed wejściem na podcast, że pana życie jest fascynujące, jeśli naprawdę chce się pana poznać. Bo jak po prostu chce się przejść krok po kroku z panem, to jest to dużo więcej niż wydaje się ludziom, którzy znają pana na przykład z dzisiejszej aktywności. To jest zdecydowanie dużo ciekawsze życie, które warto zgłębić, i to pokazuje, że ja miałem takie odczucie, że pan był gotowy na spełnienie marzeń, że po prostu pan miał tak szeroko otwarte ręce i w żaden sposób nie zamykał się na nic, co pana spotykało. I zawsze tak mi się wydawało, ale oczywiście o tym możemy porozmawiać, że zawsze wydawało mi się, że pan po prostu był sobą, że tam nie było czegoś takiego, tylko raczej w większości przypadków, przez większość pana życia, szedł pan tak, na ile mógł być sobą i nie obrażał się. Przepięknie pan to powiedział. Mogę tylko podziękować i się ukłonić pięknie, ale tak rzeczywiście było. Uważam, że nawet jak miałem spotkania z kolegami z Radia Z, to zobaczyłem, że nie każdy ma takie historie jak ja. Dlatego, że ja jako reporter Radia Zet miałem okazję przeżywać rzeczy, które wręcz godne są nakręcenia filmu. Tak, uciekałem nawet z kopalni. Chcieli mnie pobić. Chcieli, bo wie pan, jaką miałem historię, nie wiem, czy pan chce tego posłuchać.
Ucieczka z Kopalni i Moc „Ja Widziałem”
Oni rozmawiali o czymś, była jakaś debata, i kiedy ja wchodzę, jest kompletna cisza. Idę na środek sali, jest taka mównica i jest telefon. Podchodzę do tego telefonu, on mówi: „Może pan dzwonić? Proszę bardzo, niech pan nadaje relacje”. Wiem, że każde moje słowo będzie słuchane przez tych wszystkich ludzi. Drżącą ręką dzwonię, mówię: „Marcin, możesz mnie nagrywać”. No mów, dawaj. Co tak cicho mówisz? Głośniej mów. Nie, ja mówię: „Jestem w tej chwili w kopalni, tutaj nie wszystkie wydziały…”. I nagle słyszę takie: „Kłamiesz, kłamiesz! To kłamca jest!”. Ten człowiek, który mnie wprowadził, mówi: „Pan ucieka za mną!”. Ja po prostu za nim. Podejrzewam, że gdyby mnie tam nie wyprowadził, to na pewno bym dostał po pysku. Ja takie rzeczy przeżyłem. Ja to widziałem. Tak. I powiem panu więcej jeszcze, jak kiedy ja teraz mówię o rzeczach najważniejszych, bo za chwilę będziemy o tym rozmawiać, prawda, o rzeczach związanych z sensem życia, z UFO, z tym wszystkim. Zrozumiałem jedną rzecz, że bardzo ważne jest, kiedy człowiek mówi: „Ja widziałem, ja byłem, ja rozmawiałem”. No jasne, że tak. No bo to jest właśnie namacalny świat, prawdziwy świat. To jest prawdziwy świat. Bo gdybym ja się interesował UFO i bym mówił: „No przeczytałem w tej książce to, w tamtej książce to, w tej książce to”. No przepraszam, siła tego jest żadna. Tak, jasne, że tak, bo to jest tak samo jak z duchowością. Fajnie jest mieć jakąś teorię, ale ogólnie chodzi o odczuwanie. Tak mi się przynajmniej też wydaje, że to jednak jest zawsze bardziej tu, niż na zewnątrz, i tak samo jest z życiem. Ale też pana droga sugerowała mi – a nie mogłem tego znaleźć – że jednak pan jest z inteligenckiej rodziny, bo patrząc na to, z jaką łatwością panu wszystko przychodziło, wydawało mi się, że czasami się po prostu dostaje coś ekstra w genach, ekstra z góry i po prostu się to dobrze wykorzystuje. Czym zajmowali się pana rodzice? Moi rodzice? Tak. Cóż, mama to księgowość.
Poszukiwanie Mistrza i Duchowość ponad Pieniądze
To się wydaje, to się wydaje naturalnie, to brzmi, ale tak jest. Tak jest. Zdecydowanie tak jest. Ale gdzie pan szukał tego mistrza? Szukałem takiego autorytetu cywilnego, który byłby w stanie mi powiedzieć: tak, tak, nie, nie. No tak. Nie koledzy, nie nauczyciel w szkole, też to nie było. Nie byłem w stanie, na przykład, wie pan, że miałem jako dziecko, żeby ktoś mi powiedział tak jak, żeby spotkał taką osobę jak ja. Tak jak ja bym sobie powiedział temu małemu Robercikowi pewne rzeczy, nie zrobiłbym wielu błędów. Tak, ja nie byłem świadomy tego. Na przykład pamiętam jakieś takie okropne zabawy z mrówkami, coś, że mrówki tam mnie tam jakieś spuszczałem na te mrówki, jakieś kamienie. No nie można, no nie można czegoś takiego. Tak, tylko że właśnie mam, mam takie wyrzuty sumienia po tym wszystkim, ale to właśnie było to, że ja tego mistrza, mistrza, mistrza potrzebowałem, mistrza bardzo. I taką rolę potem spełnił no taki mój serdeczny przyjaciel, którego poznałem na studiach, starszy ode mnie o 10 lat, który, który bardzo mnie imponował. Bardzo znana postać zresztą, świetnie mówił, mówi cały czas w języku angielskim, co mi niezwykle imponowało. Nauczył się języka. Ogromna pamięć, fantastyczna. Zresztą mogę chyba powiedzieć, to nie jest tutaj tajemnica, że się bardzo przyjaźnię ze Stefanem Laudynem, dyrektorem Warszawskiego Festiwalu Filmowego. I on, byłem już, bo teraz Stefan zrezygnował, wiem z tego. Byłem świadkiem na jego ślubie w ogóle, teraz niedawno, tak? Ale w każdym razie powiem panu, że on ogromną rolę spełnił w moim życiu, bo spotkałem osobę, która jest mądra, bo to jest mądry facet, ale to i tak jeszcze nie był ten, to nie był ten mistrz, tak? To nie był ten mistrz, który by się z duchowością mógł tutaj zmierzyć, tak? Który mógłby mi powiedzieć te rzeczy, które mówi mistrz. No ale to już jest też czasami taka samotna droga, bo wydaje mi się, że do niektórych miejsc niestety droga jest tylko samotna.
Zmiana Perspektywy i Stosunek do Pieniędzy
Sądziłem, że publikacje były legendarne, ale potem, kiedy zacząłem poznawać świat, złożoność świata, zacząłem odchodzić od tego. Tak. Zacząłem widzieć, że świat nie jest taki prosty. Nie jest świat piw-paw, prawda? Teraz, kiedy patrzę już z perspektywy tej wiedzy duchowej, którą mam – a mam, posiadam tę wiedzę, moim zdaniem opartą, też to dojście do tej wiedzy było niezwykłe, ale to też pewnie pan mnie o to zapyta, więc jeszcze będzie okazja o tym powiedzieć – ale w każdym razie, teraz wiem, że nie można się kierować egoizmem w życiu, że takie merkantylistyczne podejście w sensie coś za coś, tak? Nie można tutaj, tylko musi być coś, musi być interes, tak? Nie może być po prostu tak bezinteresownie coś dane, bo to jest chore. Ale robił pan tak kiedyś, żeby być takim interesownym bardzo? Znaczy nie, no że po prostu coś za coś, że jakby… Nie, nigdy, nigdy. Miałem ogromny w ogóle z pieniędzmi mam ogromny problem. Ogromny. Ja po prostu nie robię… Powiem panu w ten sposób: mój stosunek do pieniędzy jest taki, że ja, no nie potrafię tak się zapiąć, żeby zarabiać czy coś. Tak. Ale czego to jest wynikiem? Tego, że ja po prostu jestem przekonany, że pieniądze nie mają znaczenia, że liczy się duchowość, liczy się to, czego my się nauczymy. To tak we mnie już jest w środku, tak głęboko, że ja staram się pracować jak najbardziej, żeby te pieniądze po prostu traktować, żeby je zarabiać, żeby coś… No, mam z tym, zawsze miałem taki, zwłaszcza teraz już po latach, kiedy jestem człowiekiem w wieku sędziwym, bo się dowiedziałem… Już inaczej w ogóle na to patrzę. Ostatnio się dowiedziałem taką rzecz, że jest taka gra amerykańska, wie pan, że się tam rzuca kostką i pach, pach, pach, idzie się pionkami. I w pewnym momencie jest taka z lat 50. czy z 40. takie pole: „Spotkanie ze starym 50-letnim człowiekiem”. Także ja już jak to przeczytałem, to po prostu… No cóż, no mam ten wiek, ale ja się dobrze z wiekiem czuję, nie? Nie, no ale świat też się bardzo mocno zmienia.
Od Polibudy do Ekonomii i Dziennikarstwa
W pewnym momencie z lat 50. czy z 40. jest takie pole: „Spotkanie ze starym 50-letnim człowiekiem”. Także ja już jak to przeczytałem, to po prostu… no cóż, no mam ten wiek, ale ja się dobrze z wiekiem czuję, nie? Nie, no ale świat też się bardzo mocno zmienia. Dzisiaj 50 lat, a 100 lat temu 50 lat… Świetne. Tak, tak. To się, to w ogóle nie ma, nie ma się o czym w ogóle rozmawiać. Ale kiedy był pan dzieckiem, później nastolatkiem, jak pan wybierał studia? Czy pan wiedział, co pan chce robić? Pamiętam dokładnie, że chciałem na studiach mieć fajne studia, ale nie takie, żeby się bardzo jakoś… Powiem panu taką historię. Rodzice, nie wiem dlaczego, sobie wyobrazili, że ja mam iść na Politechnikę. Tak, słowo daję. To jest po prostu ja w ogóle się tym nie interesowałem. Byłem co prawda tam w klasie matematyczno-fizycznej, no ale ta Politechnika, Politechnika, bo tak sobie tego… No wtedy jeszcze byłem pod ich silnym wpływem, więc nawet żeby tak uspokoić ich, bo wiedziałem, że ja na tej… To nie jest dla mnie. Poszedłem na kursy na Politechnikę. Na Politechnice były takie prowadzone kursy dla tych, którzy zdawali na Politechnikę. Pamiętam ten dzień, to jest bardzo ważny dzień w moim życiu. Tak teraz go sobie przypomniałem tutaj dzisiaj. Jestem na tym kursie i pamiętam, że była sprawa maszyny cieplnej tam poruszana. Tam po prostu jakaś różnica temperatur między jednym a drugim powoduje, tam był jakiś wzór i ja po prostu nagle mówię: „Nie”. Wstałem, zacząłem zbierać rzeczy, a prowadzący mówi: „Pan wychodzi?”. Ja mówię: „Tak, wychodzę i nie wrócę”. Wyszedłem i nie wróciłem. I pamiętam, że przyjechałem do rodziców i mówię: „Słuchajcie, ja zrezygnowałem, ja nie idę na Politechnikę. Uniwersytet jest z moim kierunkiem”. No i wrażenie oczywiście zrobiłem na rodzicach ogromne. Zapisałem się wtedy na zdawanie na egzamin na Wydział Nauk Ekonomicznych. W zasadzie nie pamiętam, co mną kierowało.
Od Dyplomowanego Ekonomisty do Wyróżniającego się Dziennikarza: Burzliwa Ścieżka Kariery
Pamiętam, że przyjechałem do rodziców i mówię: „Słuchajcie, ja zrezygnowałem, ja nie idę na Politechnikę, uniwersytet z moim kierunkiem”. No i wrażenie oczywiście zrobiłem na rodzicach ogromne. Zapisałem się wtedy na zdawanie na egzamin na Wydział Nauk Ekonomicznych. W zasadzie nie pamiętam, co mną kierowało. Jakoś tak mi się wydawało, że ta ekonomia jest taka ogólno-fajna, bo widziałem tam, że i historia, i coś, i to, i tak zdałem na tę ekonomię, skończyłem, jestem dyplomowanym ekonomistą, z czego się bardzo cieszę. Pisałem pracę magisterską docenta Chrupka, cudownego człowieka, już niestety też nieżyjącego. A potem, potem jeszcze studiowałem na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych na WDiNP z rozpędu, bo nie bardzo wiedziałem, co ze sobą robić. Tak mi się wydawało, że tak jeszcze może, może ten, a potem się pojawiła tornado w moim życiu, czyli Radio Z. Tak. No ale to zanim do tornado, to jeszcze, jakbyśmy mieli chwilę odwinąć tę taśmę, to pan jako nastolatek był nadal tym samym chłopcem, którym był pan, kiedy był pan u babci i tak dalej. Nadal był pan grzeczny? Byłem grzeczny. Tak, byłem grzeczny. Rzeczywiście nie jestem… Nie wiem, dlaczego to tak jest rzeczywiście, że ja staram się trzymać porządek. No tak po prostu mam. Rzeczywiście to zawsze ten mój pokój był taki bardzo, bardzo uporządkowany. Nigdy nie miałem tam bałaganu i do dzisiaj nie mam. Gdyby pan wszedł do mojego mieszkania, tam jest po prostu idealnie. Tam jest idealnie. Tak. Tak. Tam jest idealnie. Zresztą mieszkanie mam bardzo, ale to jest inna, niezwykła historia. Wyjątkowe. W każdym razie pamiętam, że ja byłem już jako nastolatek dzieckiem. Wie pan, że ja byłem trochę zamyślonym dzieckiem. Jak pan zobaczy zdjęcia z mojego dzieciństwa, zawsze patrzę w górę. Nie wiem, czy to wynika… Zawsze na przykład jest zdjęcie ze szkoły, z klasy, jak my pojechaliśmy na wycieczkę, i idzie taka grupa, ja patrzę i tak po prostu gdzieś zaglądam w górę. No byłem dziwnym dzieckiem.
Bunt, Reinkarnacja i Poszukiwanie Odpowiedzi
Nie wiem, czy to wynika, na przykład jest zdjęcie ze szkoły z klasą, jak pojechaliśmy na wycieczkę, idzie taka grupa, a ja patrzę i tak po prostu gdzieś zaglądam w górę. No byłem dziwnym dzieckiem. Byłem dziwnym dzieckiem. Ale był pan też zafascynowany, nie wiem, muzyką? Miał pan jakiś okres buntu, czy jednak to była stała nauka czytania książek, życie w swoim świecie? Miałem… No nie, no kobiety. Tak. Pierwsza rzecz. Zobaczyłem sobie zdjęcia pań tam, tylko nie rozebranych, nie, ale pięknych. Panie przyklejać. To też sobie przypomniałem. A jakie panie miał pan tam na plakatach? Nie wiem, czy panią dobrze wymienię. Farrah Fawcett. Bardzo piękna pani. Pamiętam, że wisiała taka po prostu u mnie. Miałem taką fascynację, że w ogóle te dziewczyny mnie zaczęły interesować. Zrozumiała rzecz, prawda? Natomiast ja pamiętam już, zaczęło się we mnie budzić już w szkole średniej, zaczęła się we mnie budzić taka potrzeba odpowiedzi na pytania. Miałem tę potrzebę, proszę mi wierzyć, to nie jest tutaj na użytek tego podcastu jakaś taka po prostu sobie poza, tak? Nie. Ja już wtedy wiedziałem, że muszę zrozumieć, o co chodzi. Na przykład, dlaczego jest taka niesprawiedliwość? Jest straszna, że są ludzie, którzy umierają wcześnie, są ludzie piękni, są ludzie bogaci, brzydcy, są ludzie biedni, są ludzie bogaci, że my się rodzimy i coś jest nie tak. Tak. Niech pan sobie wyobrazi taką scenę, że to już we mnie było w szkole podstawowej. Dlaczego? Dlatego, że ja chodziłem na lekcje religii i pamiętam, były to lekcje z Leonem Filyjem, ksiądz Fily, moi koledzy, którzy będą oglądali, na pewno to kojarzą. My mieliśmy męską grupę i żeńską grupę. Chyba były oddzielnie te grupy. Ja pamiętam, że ja po takiej lekcji religii, bo to one były na zakrystii w kościele robione, podszedłem do niego, ja go zapytałem o… Zapytałem go o reinkarnację, czy jest wędrówka dusz, czy jemu się nie wydaje dziwne to, że dziecko umiera na raka. Pamiętam tę rozmowę z nim.
Dziwne Dzieciństwo i Drogi Życia
Pamiętam, że po takiej lekcji religii – bo to one były robione na zakrystii w kościele – podszedłem do niego i zapytałem go o reinkarnację, czy jest wędrówka dusz, czy jemu nie wydaje się dziwne to, że dziecko umiera na raka. Pamiętam tę rozmowę z nim. Nie pamiętam, co mi powiedział, ale ja już wiedziałem o reinkarnacji. Czyli ja wiedziałem o reinkarnacji w szkole podstawowej. Niech pan sobie wyobrazi. To jest naprawdę wyjątkowa sprawa. Nie chcę się tutaj kreować jako jakieś wyjątkowe dziecko. No ale rzadko spotykana rzecz. Tylko że wydaje mi się, że czasami tak jest, bo jak był u mnie Michał Urbaniak, to on mi powiedział, że czuł, że wszystko, co robił w swoim życiu, było już zaplanowane. Że on miał takie przeczucie, że od samego początku tak miało być. Oglądałem w ogóle tę rozmowę z Urbaniakiem. Świetna rozmowa. Ciekawie mówił, taki w ogóle inaczej na niego teraz patrzę, na tego Urbaniaka. Bardzo fajnie. To pozdrawiam, jak będzie oglądał. Niesłychany człowiek. No tak, tak. Ja też miałem takie, czasami i czasami tak jest, jeżeli żyjemy tak zgodnie z sobą, a Michał Urbaniak żył tak bardzo zgodnie z sobą. Z tego, co pan mówi i co dało się przeczytać w notatkach, pan też żył zgodnie ze sobą, że te łączniki, dla mnie nawet w notatkach, one się zazębiały. To nie było czegoś takiego, że ja musiałem na siłę dopisywać do pana jakąś historię, żeby to miało ręce i nogi. Jest coś w tym. Oto dowód. Ja kilka razy, nie tak za dużo, ale ze dwa, trzy razy miałem taki moment, kiedy chciałem skręcić z tej drogi. Tak jest taki piękny cytat Roberta Frosta, że kiedyś w lesie były dwie ścieżki. Jedna mniej uczęszczana, druga bardziej. Ja poszedłem tą mniej uczęszczaną, a wszystko, co jest w moim życiu, wynika z tego wyboru. Ja poniekąd tak się czuję, to znaczy, ja wiem, że ludziom mam ważną rzecz powiedzieć. Ja wiem o tym i to jest moje przeznaczenie. Tak.
Od Detektywa do Torbaczy - Przerwana Droga i Nowe Pasje
Poszedłem tą mniej uczęszczaną ścieżką, a wszystko, co jest w moim życiu, wynika z tego wyboru. Ja poniekąd tak się czuję, to znaczy, wiem, że mam ludziom coś ważnego do powiedzenia. Wiem o tym i to jest moje przeznaczenie. Tak. I kilka razy próbowałem skręcić z tej drogi, zostawić te rzeczy, nie zajmować się tym, zająć się na przykład produkcją filmową, tak? Albo rzeczą tam związaną też z jakimś biznesem, też miałem takie. No jasne, że tak. Prowadził pan firmę transportową. Przecież miał pan detektywem. Tam były niektóre ciekawe rzeczy. To gdzieś pan doczytał naprawdę. Nie wiem, gdzie pan to... Rzeczywiście miałem być detektywem w ogóle na studiach jeszcze. Na studiach. Ja poszedłem na kurs detektywów. Boże, Jezu Chryste, skąd pan to wyczytał w ogóle? To prawda. Rzeczywiście poszedłem mieliśmy w ogóle taki moment, kiedy mieliśmy nawet śledzić kogoś. To było w ogóle niesamowite. I ta, wie pan jak się moja firma nazywała? Kafarex. Od Kafara. Naprawdę Kafarex. Zakończyła działalność dosyć... Jakieś pieniądze w ogóle duże zarabiałem dzięki temu i powiem panu, że zakończyła działalność w taki sposób, że jeden z moich kolegów ze studiów został przeze mnie zatrudniony, bo ja zatrudniałem. Tak, znaczy zatrudniałem… No podchodzi. Masz jutro czas? Mam. No to słuchaj, trzeba bejliszu tam wypakować w tym. No dobra, dobra. Okej. O której mam być? O 7:00. Ja podawałem adres, on szedł i tam zarabiał jakieś tam grosze z tego dostawałem, ale tam jak ten i on dostał przepukliny po prostu, bo te bejlisze były takie, takie ciężkie. Ja już potem jak pomyślałem, że on po prostu tak cierpi przez to, to już machnąłem na to ręką. No i, no i dobrze, bo to nie była moja droga. To nie była moja droga. Moja droga była zupełnie z czymś innym związana. No dobrze, ale bo tutaj skręciliśmy z wątku buntowania się i z fascynacji kobiet.
Przeznaczeniowe Spotkania i Złoto, Które Sprowadziło na Dno
Pan również uważa, że niektórzy ludzie spotykani są przeznaczeniowo. Czy są w pana życiu takie osoby, od dzieciństwa, aż do dzisiejszej działalności, które pan spotyka któryś raz? Że w sensie, że jest to osoba, którą już kiedyś pan znał. Dokładnie. I po co ona jest w pana życiu dzisiaj, jak pan sobie patrzy na tych najbliższych, o których dzisiaj rozmawialiśmy, chociażby. No na pewno. Mam takich kilku osób, o których jestem przekonany, że znałem w poprzednim wcieleniu. I kto to? Nie mogę przekroczyć pewnej bariery intymności mimo wszystko, ale na pewno pewien związek męsko-damski, który miałem – jest to, miałem tak, bo to się skończyło, też nie chcę mówić dlaczego, ale może tylko zdradzę, że to też oznaczałoby koniec mojej pasji. To ciekawe, nie? Ale jestem przekonany, że miałem tę osobę spotkać, że to było gdzieś z poprzedniego życia. Na pewno moja babcia. No właśnie, bo ona naznaczyła pana bardzo, bardzo, bardzo. I ten Stefan też jest niesamowitą historią. To też to spotkanie z nim jest tak silną osobowością, która mnie bardzo, bardzo mnie zmieniła. Wiele bardzo jemu dużo zawdzięczam, ale też, ale też dużo straciłem przez niego. To nie jest tak, wie pan, tutaj nie ma tylko samych zysków, bo nigdy nie ma, nigdy nie ma. Tak. On miał, on miał wstęp do wszystkich klubów studenckich. No na przykład panu powiem tak: miał wstęp do wszystkich, bo on na każdy koncert miał wstęp i on mnie brał tak jako… Byliśmy kumplami, mnie brał i ja proszę mi wierzyć, że z 10 lat po prostu dzień w dzień prawie że byłem w jakichś dyskotekach, coś. A ja ten czas powinienem spożytkować zupełnie inaczej. Wyskoczyło mi 10 lat przez jedno spotkanie z jednym człowiekiem, niezwykłym, fantastycznym człowiekiem, ale patrząc teraz, gdybym wtedy nie wszedł do tej galerii Brama Warszawskiej przy Uniwersytecie Warszawskim, kiedy spotkałem Stefana, na pewno pewne rzeczy bym wcześniej zaczął.
Sytuacja Ma Zawsze Rację: Lekcja Po Pokorze i Złocie
Wyskoczyło mi 10 lat przez jedno spotkanie z jednym człowiekiem, niezwykłym, fantastycznym człowiekiem, ale patrząc teraz, gdybym wtedy nie wszedł do tej galerii Brama Warszawskiej przy Uniwersytecie Warszawskim, kiedy spotkałem Stefana, na pewno pewne rzeczy bym wcześniej zaczął. Ale nie ma pan czasami wrażenia, że życie nas spowalnia, bo nie jesteśmy gotowi na „tu i teraz”? Że może gdyby pan wtedy zaczął, to właśnie byłoby tak, że nie potrafiłby pan podjąć decyzji. Nie potrafił pan podjąć decyzji, że kończy pan jakąś relację, bo panu coś zabiera, tylko kończyłby pan pasję, a poszedłby pan w relację. Słusznie pan mówi, bo sytuacja ma zawsze rację. To mówią buddyści. Sytuacja ma zawsze rację. Nie ma sobie co wyrzucać. Albo tak by było, albo siak by było. Nie znaczy, bo czasami to, że marnujemy czas, jest elementem życia, niż to, co nazywamy życiem. Oczywiście. No ale tak jest. Tylko że są takie chwile, kiedy też zmienia się, wie pan, że ja szukałem złota. Pewnie pan gdzieś tam dotarł, prawda? Szukałem złota. To jest przecież historia monumentalna. Tak. Szukałem złota w centrum Warszawy. Złota zakopanego przez… no, rodzinę, która dużo złota zresztą. Ja podjąłem się próby odkopania tego złota i ta historia z tym złotem też mnie skręciła, bo ona sprowadziła mnie do parteru na przykład. Tak, ja zacząłem życie praktycznie od nowa w roku 2000… drugim, drugim, trzecim, drugim. Także zacząłem od początku zupełnie, bo wszystko, wszystko wtedy straciłem. Tak powolutku zacząłem się odbudowywać i to też było bardzo mi potrzebne. Bardzo mnie nauczyło pokory wtedy ta historia. Partnerem Żurnalisty w nauce języka angielskiego jest Tutlo. Może tutaj, może wyjaśnimy naszym widzom, bo nie wszyscy wiedzą, o co chodzi z tym złotem. Dobrze, żeby choć troszeczkę, bo ludzie słuchają: „Złota, złota, facet szuka złota. Jakiś wariat, o co chodzi?”. Proszę państwa, ja miałem taką sytuację, że bliska mi osoba, jej ojciec przez całe życie kupował złote monety.
Poszukiwanie Złota w Sercu Warszawy: Historia, która Zmienia Życie
„Znasz Jackowskiego, znajdź to złoto. Dzielimy się po połowie. Połowa idzie dla ciebie, połowa idzie dla nas”. Ja mówię: „Ile tego złota jest?”. No tyle i tyle. Biorę ten, liczę mniej więcej, ile jest to złoto. No, fortuna magnacka. Tak. No, po prostu jestem w tej chwili urządzony, ustawiony. No i tak zacząłem szukać tego złota. Złoto jest w centrum Warszawy. Założyłem lipną firmę, taką niby handel komputerami. Wprowadziłem się na ten teren, a w nocy niby udawałem, że handluję komputerami, a w nocy musiałem włamywać się do takiego baraku pustego i po prostu w tym baraku… Tak, rozkuwałem najpierw taką ziemię, znaczy taką, taki beton, a potem wchodziłem w ziemię. Kupiłem najlepsze wykrywacze metali, kopałem nocą. Wie pan, to jest historia. No, ja na pana kanale na YouTubie to widziałem. Słyszał pan to? Tak. No nic, znalazłem tego złota tam. Ono cały czas jest. Miałem złą mapę. To jest inna historia. W każdym razie z tym złotem jest jakaś zła energia. Ono mnie sprowadziło do parteru. Fotele w podcaście Żurnalisty zapewnia Joomisu. A szczególnie, że do tamtego momentu pan szedł bardzo, bardzo mocno w bardzo dobrym kierunku. Pewnie to jeszcze panu powiem tak, szedłem mocno. No gdybym ja, na przykład, Radio Z, no przecież wie pan, no możemy tutaj powiedzieć wprost: gdyby nie Radio Z, ja byłbym dzisiaj jakimś dyrektorem banku albo coś. No przecież ja tak miałem, miałem już propozycję z Narodowego Banku Polskiego, a wtedy to była trampolina. Przecież ja dostałem tę propozycję i od…
Skąd pan dostał tę propozycję? Bo ja znalazłem taką informację, że przez przypadek pan usłyszał o poszukiwaniu ciekawych głosów przez lokalną wtedy rozgłośnię Radio Z i spośród tysiąca chętnych wybrano pana z dwójki, z dwójki kandydatów. To oczywiście tak było, tylko panu powiem, jak to było. To było jeszcze bardziej ciekawe, bo może tego pan nie wie. Ja jestem… Coś mnie ciągnęło do radia.
Przez Most Poniatowskiego do Radia Z: Początki Niespodziewanej Kariery
Przecież ja dostałem tę propozycję i od razu pan dostał tę propozycję. Bo ja znalazłem taką informację, że przez przypadek pan usłyszał o poszukiwaniu ciekawych głosów przez lokalną wtedy lokalną rozgłośnię Radio Z i spośród tysiąca chętnych wybrano pana z dwójki, z dwójki kandydatów. To oczywiście tak było, tylko panu powiem, jak, jak to było. To było jeszcze bardziej ciekawe, bo może tego pan nie wie. Ja jestem, ja coś mnie ciągnęło do radia. To nawet nie chodzi o mój głos, który jest tam jakoś powiedzmy charakterystyczny, także radiowy, radiowy, tak, ale też miałem takie poczucie, że coś z tym radiem będę miał wspólnego. Ja proszę sobie wyobrazić, jestem na studiach, szykuję się do kariery bankowej, będę bankowcem. No bo wtedy naprawdę było ogromne ssanie na, na przez banki takich ludzi po studiach ekonomicznych. Ja wiedziałem, że po prostu od razu duże pieniądze. Wie pan, banki wtedy robiły taką kasę, przecież można było brać kredyt na mieszkanie w jednym banku, nie? Ale to w miesiąc pan mieszkanie sobie wtedy robił, to w ogóle nie było problemu. No i cóż. No i jest taka sytuacja, że ja wracam z klubu studenckiego. Chodziłem z tym moim kolegą do tych klubów. On co ciągle mnie zapraszał: „Robert, dzisiaj będziesz o ty?”. Ja mówię: „Dobra”. I tak dzień w dzień, dzień w dzień, no niech nas wyobrazi. No jestem w Hybrydach i wychodzę z Hybryd. Pamiętam, że nie miałem pieniędzy, żeby tam taksówkę, bo no wiadomo, że się tam jak człowiek młody, to i szedłem, chciałem przejść przez most Poniatowskiego. I dochodzę do tego mostu i nagle zatrzymuje się taksówkarz. Pamiętam taki chyba Polonezem jakimś jechał i tak: „Gdzie pan jedzie? Gdzie jedziesz? A gdzie jedziesz?”. Bo jeszcze byłem młody wtedy, młodo wyglądałem. „Gdzie jedziesz?”. Ja mówię: „No na Saską Kępę. Ale pieniędzy nie mam”. „Dobra, wsiadaj!”. O kurczę. No dobrze. No wsiadłem i on mnie podwiózł. Bardzo fajnie mnie przewiózł przez ten cały most. Ale co się stało wtedy?
Z Taksówki na Antenę: Narodziny Dziennikarza
„Gdzie jedziesz?”. Ja mówię: „No, na Saską Kępę, ale pieniędzy nie mam”. „Dobra, wsiadaj”. O kurczę. No dobrze. No wsiadłem i on mnie podwiózł. Bardzo fajnie mnie przewiózł przez ten cały most. Ale co się stało wtedy? U niego szło Radio Z i ja usłyszałem w tej taksówce ogłoszenie: „Jeżeli masz ciekawy głos, a chciałbyś być didżejem w Radiu Z, zapraszamy cię jutro o 11:00, Nowy Świat 49”. Ja to tak usłyszałem, nagraj swoją próbkę głosu. Ja to tak usłyszałem po prostu i położyłem się w domu i tak sobie myślę: „Dobra, może Radio Z, wszyscy słuchają Radia Z, didżejem być fajnie, nie?”. Super być didżejem. No i stanąłem w tej kolejce. Było… to była jakaś nieprawdopodobna liczba ludzi po prostu. Ja stałem na samym końcu, już kilka razy miałem odejść od tego, żeby tam… No ale już myślę: „Dobra, już stałem chyba z pięć godzin, z sześć” i wchodzę przed taką komisję. Było kilku zawodników, w tym Andrzej Wojciechowski był w tym głosie takim boga ojca po prostu, niesamowitym. I pamiętam jego pytanie: „Kim chcesz być? Dlaczego chcesz być didżejem?”. Ja mówię: „No bo didżejem chcę być, dlatego że tego, muzyka, no tam chcę puszczać muzykę”. A podoba ci się w Radiu Z muzyka? Andrzej mówi: „A ja mówię: „Nie, nie wiem dlaczego”. Powiem nie. On mówi: „Zapisz go, on będzie dziennikarzem”. Ja mówię: „Nie, ja, ja nie chcę być dziennikarzem, ja chcę być didżejem”. „Jak ja mówię, że będziesz dziennikarzem, to będziesz następny”. Po prostu coś niebywałego. I do mnie zadzwonił Andrzej Morozowski. Pamiętam, miał telefon do mojej sąsiadki, jakiś zostawiłem. No i ja przyszedłem i nagle z dnia na dzień zostaję dziennikarzem. I wie pan, jaki miałem w ogóle debiut? Bo pan nie uwierzy, jaki miałem debiut. To jest w ogóle coś, to były czasy. Powiesz, że Lepper to zwariuje. Nie, tam Lepper to w ogóle pikuś. To ja miałem lepszy debiut. Przychodzę, to był początek. No w ogóle nikt tam jeszcze nie wiedział, jak to, jak to wszystko, jak to ugryźć, jak to robić.
Reporter, który wstrząsnął giełdą: Niezwykły debiut w Radiu Z
Pierwsze słowa Tadeusza Zwiewki: "Dzień dobry, wiadomości. Tadeusz Zwiewka. Zaczynamy od demonstracji. Dzisiaj w Warszawie odbyła się demonstracja solidarności. Według stołecznej policji było 15 tysięcy demonstrantów. Reuters i AFP podały 100 tysięcy". Relacja i tutaj pada nazwisko reportera. Wiedziałem, że te 100 tysięcy idzie ode mnie. Od 12:00 nie mogłem zasnąć w nocy. Byłem przekonany, że cały świat wie, że po prostu będę wywalony, będę jakoś... Przychodzę do redakcji, wchodzę tam, jeszcze Nowy Świat, to mieściło się na Nowym Świecie, patrzę, czy oni chcą mnie tutaj jakoś tam nie wiem, zlinczować. Nikt nic nie mówi. Patrzę na czołówki gazet i wtedy zrozumiałem, o co chodzi. Le Figaro: "100 tysięcy związkowców w Polsce mówi nie dla polityki rządu. To koniec tego rządu". Independent: "Tak dużej demonstracji nie było jeszcze w Europie Środkowo-Wschodniej. 100 tysięcy." Mój ten, nie wiem, jak to nazwać, no eksperyment, nazwijmy to eksperymentem, choć ja mówię, no byłem uczciwy, bo się powołałem na Jankowskiego, ale to nie ma znaczenia, poszło. Doprowadził do tego, że tego dnia polski dług po prostu strzelił w dół, dzięki czemu Polska zarobiła dużo pieniędzy. Uświadomiłem sobie, jaka siła jest związana z tym zawodem, tym pięknym, niezwykłym zawodem dziennikarskim, że nie wolno w żaden sposób nawet o milimetr się, że tak powiem, albo w tę, albo w tę stronę. Rozumie pan? Trzeba w punkt, bo jak nie, to nagle się okazuje, że jest bezsenna noc. A zakochał się pan od razu w dziennikarstwie? Błyskawicznie. Błyskawicznie. Chociaż miałem też takie momenty trudne, kiedy przyjechał do... No, musiałem się ukrywać przez dwa tygodnie, takie miałem. A dlaczego musiał się pan ukrywać? No, chce pan poznać tę historię? No to powiem panu. To było w ogóle, Boże, to była nieprawdopodobna historia. Wie pan, ja mam naprawdę niezwykłe życie, powiem panu szczerze. Zadzwoniła do mnie koleżanka.
Dziennikarstwo i Nauki Polityczne: Dwa Kierunki, Jedna Pasja
Nie zaczęło się od tego, że ja studiowałem wtedy, bo musi pan wiedzieć, że ja studiowałem na dwóch wydziałach równocześnie. Na pełnym etacie pracowałem w radiu. Jak odświata. Ja na przykład jechałem autobusem, pisałem relacje, wchodziłem na zaliczenie. Tuż przed tym dawałem relacje z Sejmu. Będąc przed zaliczeniem, wchodziłem, zaliczałem, wracałem na Komisję Trójstronną, robiłem relacje, potem na drugi wydział. No to z tego się nie da. To trzeba mieć tylko, nie wiem, 22 lata, bo młodość. Tak. No i pamiętam taką chwilę, kiedy nagle ja miałem wykładowcę na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych, który wiedział, że ja jestem reporterem i proszę pana, tak, no wykładowca, no to wiadomo, że jest związek między mistrzem a uczniem, prawda? I on mi mówi: "Panie Robercie, my robimy taką fajną inicjatywę na Placu Trzech, na Placu Zbawiciela. Tam jest, wie pan, że jest MSW i nie, a my tam mamy taki plac i budujemy bazar, super bazar i nie chcą się zgodzić, bo coś tam, niech pan tam coś zrobi na ten temat, nie? Żebyśmy nie mogli mieć zgody". Ja mówię: "Dobrze, no wie pan co, panie doktorze, bo doktor był, to ja może zrobię tak, że po prostu mam w „Wyborczej” moich kolegów tam i koleżanki i tam z „Gazety Stołecznej” się zainteresuje moja koleżanka tym, może coś napisze". I wziąłem koleżankę, już nie powiem, jak się nazywa, ale też pamiętam i ona napisała taki tekst: "Bazar na szkodę państwa?" ze znakiem zapytania. Ale niech pan słucha, jaki jest dalszy ciąg, bo to jest historia. To zapamięta pan to do końca życia. Przebije UFO, wszystko to przebije ta historia. I ja, proszę pana, pamiętam ten dzień, nawet zobaczyłem, fajny tekst napisała, prawda, tutaj, bo zainteresowała się tą sprawą, coś, i nagle mi dzwoni komórka. To ja wtedy nie miałem takiej komórki, tylko miałem taką komórkę jak z "Matrixa".
Pomyłka, która prowadzi do sensacji: "Abu Nidal" w radiu Z
To jest też taka wzruszająca historia, bo idę do tego Palladium i pamiętam, że były tam wystąpienia tych ludzi z Organizacji Wyzwolenia Kurdystanu i występował Abdul Lamal. Zapamiętałem jego imię i nazwisko, bo potem miało to tragiczne konsekwencje. Wyjąłem, wie pan, taki mikrofon i nagrywam go, a on mówi: „Saddam Hussein morduje naszych rodaków, kobiety, dzieci, starców”. Fajnie mówił, nawet takim łamanym polskim, nie? Nagałem taką idealną setkę do puszczenia w dzienniku i na kartce napisałem: „Abdul Lamal, członek Organizacji Wyzwolenia Kurdystanu”. I pamiętam, że oni mnie tam jeszcze zaprosili na jakąś wódeczkę, coś. Takie tam jeszcze kieliszek. Chyba tam rzeczywiście jeden kieliszek wypiłem, ale ja raczej od alkoholu, powiem panu szczerze, raczej tak się na dystans miałem. W każdym razie wracam do redakcji. Mam nagrane coś, ale kartkę gdzieś zgubiłem. Abdul, jak on się nazywał? Abdul, Abidibu? Abu Nidal. Tak mi weszło. Abu Nidal. A musi pan wiedzieć, że Abu Nidal to czołowy terrorysta świata. Mhm. Który zresztą znał język polski. Przychodzę do redakcji Radia Z na Nowym Świecie i mówię im: „Słuchaj, tutaj masz taką setkę, sobie puścisz tę setkę, setkę, czyli sto procent dźwięku, sto procent i po prostu sobie tam dasz, że Abu Nidal powiedział w warszawskim kinie Palladium”, nie? I on to puścił. Ja pojechałem do domu. Wtedy mieszkałem u rodziców. Jest godzina 1:00 w nocy, pukanie. Otwieram. Pani dozorczyni: „Panie Robercie, tu panowie są do pana”. „Pan Bernatowicz?”. Ja mówię: „Tak. Proszę z nami”. Ja mówię: „Dobrze, ale ja jestem…”. „Proszę z nami, niech pan się nie martwi. To na chwilkę tylko”. Schodzę. Dwa samochody pod blokiem.
Niesamowita Moc Słów: Pomyłka, która zmieniła Noc w akcję służb specjalnych
„Panie Robercie, tu panowie są do pana”. „Pan Bernatowicz?”. Ja mówię: „Tak”. „Proszę z nami”. Ja mówię: „Dobrze, ale ja jestem…”. „Proszę z nami, niech pan się nie martwi. To na chwilkę tylko”. Schodzę. Dwa samochody pod blokiem. Wchodzę z tyłu, siadam, odwraca się ten, mówi kapitan tam jakiś tam wymienił nazwisko, mówi: „Dobrze, panie redaktorze, gdzie przebywa Abunidal i czy ma broń?”. Ja mówię: „Panowie, wy mnie z kimś mylicie, to, to jest jakaś pomyłka, ja nie znam…”. „Spokojnie, redaktorze, spokojnie. Gdzie on przebywa w tej chwili? Rozmawiał pan z nim dzisiaj. Pan puścił na antenie”. Ja mówię: „Boże panowie, musiałem się pomylić”. A ja się pomyliłem dlatego, że Abu Nidal akurat czytałem książkę „Czerwone horyzonty” Jana Paceby o reżimie Ceaușescu i ten Abu Nidal tam na co drugiej kartce się pojawiał. Mówię: „Panowie, musieliście się pomylić, ponie, musiałem się pomylić, przepraszam najmocniej, on się nazywa inaczej. Abonida tak mi weszło”, a ten kapitan mówi: „No wie pan co, panie Robercie, gdzieś teraz ze 300 facetów przez pana pomyłkę zostało zerwanych i w tej chwili jest wielkie, bo to jest, my go poszukujemy i pasowało nam bardzo, idealnie wszystko, że on w tej, w tej, w tym… Może pan wie, gdzie ten człowiek jest?”. Ja mówię: „No wiem, że jest w dwójce, w akademiku na na Kickiego”. „A w dwójce? Tak, no to jedziemy”. Ale ja mówię: „Jestem spokojnie. To, że pan jest rozebrany i tak prawie że na pół goło jadę tym samochodem, jedziemy na Kickiego”. A musi pan wiedzieć, że ci Kurdowie się bali zamachu i mieli czujkę na dole. Jak dwa samochody zatrzymały się pod akademikiem w nocy, wyskoczyli z nich jacyś faceci, którzy zaczęli robić tam rozpoznanie, no to po prostu od razu ta czwórka poleciała, że przyjechała ekipa egzekucyjna, żeby ich zabić. Ja w pewnym momencie tylko widzę, jak z siódmego piętra po prostu skręcali tę taką, żeby się spuszczać po pościeli. Tak.
Legenda Nautilusa: Jak Radiowy Program Zmienił Polskę
Jak dwa samochody zatrzymały się pod akademikiem w nocy, wyskoczyli z nich jacyś faceci, którzy zaczęli robić tam rozpoznanie, no to po prostu od razu ta czwórka poleciała, że przyjechała ekipa egzekucyjna, żeby ich zabić. Ja w pewnym momencie tylko widzę, jak z siódmego piętra po prostu skręcali tę taką, żeby się spuszczać po pościeli. Tak. Wie pan, wszystko było przez to, że ja pomyliłem, napisałem, powiedziałem: „Nie Abdul Lamal, tylko Abu Nidal”. Niech pan sobie wyobrazi, jaka nieprawdopodobna jest moc w tym zawodzie. Olbrzymia. To jest jak bomba atomowa po prostu. Jakby codziennie pan się bawił bombą atomową. To prawda. A skąd wziął się pomysł, by w 95. roku uruchomić w komercyjnym Radiu Z cykl audycji o niewyjaśnionych zjawiskach? Tak, to też jest taka historia zupełnie, no, rodem z jakiejś, nie wiem, opowieści o jakichś legendach Biblii prawie że, tych greckich. Niech pan sobie wyobrazi taką sytuację, że Andrzej Wojciechowski, o właśnie, to może powiem. Andrzej Wojciechowski, twórca Radia Z, widział UFO. Widział UFO. Kiedyś on o tym nie wspominał, natomiast bardzo się tym interesował i poprosił Agnieszkę Błotnicką, która może mnie będzie oglądała i będzie to pamiętała, o stworzenie programu „UFO z Radiem Z”. To ciekawe. I proszę sobie wyobrazić, ona tego nie chciała, bo ona nie wierzyła w to UFO, w ogóle nic. Zero, kompletnie zero. I ona po prostu ten program był raz w miesiącu, wieczorem w niedzielę. Jak już wtedy oczywiście się UFO niesłychanie interesowałem, niesłychanie. Już dużo wiedziałem o UFO. Ja kiedyś podszedłem do Agnieszki, mówię: „Słuchaj, jak ty będziesz miała ten program o UFO, to ja chętnie ci po prostu mogę ci opowiedzieć tam o takiej historii”. „Dobrze, dobrze, super, super. To ja ci nawet takie popiszę takie wstawki lektorskie. Ktoś tam sobie może przeczytać”. I tak powstał program, który zrobił gigantyczną słuchalność. Ja na drugi dzień… Pamiętam tego programu.
Narodziny Nautilusa: Program, który poruszył Polskę i zmienił życie słuchaczy
Dobrze, dobrze, super, super. To ja ci nawet takie popiszę, takie wstawki lektorskie. Ktoś tam sobie może przeczytać. I tak powstał program, który zrobił gigantyczną słuchalność. Ja na drugi dzień pamiętam tego programu. Na drugi dzień pamiętam, że po prostu wszyscy gratulowali mi występu, że się nie dało oderwać od radioodbiornika. Po prostu to był godzinny program. Agnieszka też była zaskoczona, że w ogóle ten program UFO z Radiem Z w jakikolwiek sposób tam gdzieś ktoś tam gdzieś tam się przebiło to. I pamiętam, że kilka tygodni później szef radia mówi: „Słuchaj, Robert, może chciałbyś prowadzić jakiś program, bo może byś coś poprowadził, jakiś taki…”. Ja mówię: „No ale wiesz co? No o czym? No co tutaj?”. „Może te… on mówi, o tych zjawiskach, te te takie dziwne, takie te zjawiska. Spróbuj”. A ja mówię nazwę, nazwę, nazwę. Kilka nazw mu dałem, dałem mu nazw, no tam chyba ze dwadzieścia. Wśród tych nazw był Nautilus. On: „To jest fajne. To Nautilus jest fajny”. Tak. Tak. Powstał Nautilus Radia Z, program, który zmienił Polskę, uważam, i nie to już w ogóle tak, ale Polskę zmienił drastycznie. I do dzisiaj mam dowody tego, jak bardzo ważny to był program i też jak bardzo słuchalny i jak bardzo legendarny on się stał, bo ja urodziłem się w 1992 roku, a o tym programie słyszałem w swoim dzieciństwie, więc to też było coś dla mnie takiego, że wiedziałem, że to istniało. Pamiętam listy od listów od dyrektorów szkół z prośbą, żeby przesunąć godzinę nadawania, bo dzieci uciekają ze szkoły, żeby słuchać. Taki, taki to był program. Tak, bo to było o 11:10 i i po prostu no nagrywany był na kasety. Do dzisiaj to krąży cały czas. Jest rynek jeszcze tych nagrań. To niech mi pan pokaże program radiowy drugi, który miałby taką legendę wokół siebie. Tak, to nie ma, to czegoś takiego jak, jak Nautilus Radia Z nie było i nie będzie. Jestem przekonany o tym. Znaczy było kilka takich programów w historii radia, no bo jednak była Marek Niedźwiedzki, Trójka i tak dalej. Z radiem publicznym się nie chcę porównywać, tak?
Pionierski Nautilus: Ludzie szukali odpowiedzi, nie sławy
Tak, to nie ma, to czegoś takiego jak Nautilus Radia Z nie było i nie będzie. Jestem przekonany o tym. Znaczy było kilka takich programów w historii radia, no bo jednak była Marek Niedźwiedzki, Trójka i tak dalej. Z radiem publicznym się nie chcę porównować, tak? Ale, bo radio komercyjne rządzi się trochę innymi prawami. Nie, no jasne, jasne, że tak. Tak, tak. Ale natomiast ja powiem panu jedną rzecz, jedną rzecz. Kiedy ja wprowadziłem Nautilusa Radia Z, ja wiedziałem, że po wielu, wielu latach miałem to poczucie, że z tych wszystkich audycji radiowych, które były prowadzone, ta jedna będzie zapamiętana, że nikt nie będzie pamiętał tych list przebojów, coś, to wszystko poszło w niepamięć, gdzieś poszło. A to, ponieważ zajmowałem się tak ważnymi rzeczami, wiedziałem, że będzie pamiętane, miałem to, miałem takie przeczucie naprawdę. Ale w połowie lat 90. nie było jeszcze internetu w każdym domu. Jak radziliście sobie państwo ze zbieraniem materiału do audycji? Pierwsza rzecz, szybko okazało się, że dzwonią ludzie. Były telefony, były w starym stylu. Telefon z nagrywarką, sekretarką i oni dzwonili po prostu na potęgę. Ja pamiętam, że ja odsłuchiwałem to, spisywałem. Mam gdzieś te wszystkie spisane rzeczy, najważniejsze historie mojego życia takie z reinkarnacją, ten mały Marcinek to właśnie było z tego, że ktoś zadzwonił, tak? Zadzwonił wtedy profesor, pan profesor Jan, nie mogę nazwiska powiedzieć, ale aż na końcu języka mam oczywiście. W każdym razie i oni się nagrywali. „Drogi Nautilusie, może byście zrobili audycję o moim synu. Mój syn pamięta swoje wcielenie”. „Drogi Nautilusie, widziałem UFO, pozostawiam swój telefon”. Tak się to zaczęło. Tak się to zaczęło i tego było ogromna masa. Ja pamiętam też zaskoczenie, ponieważ ci ludzie tutaj pana zaskoczę, ale oni nie dzwonili po to, żeby oszukać, żeby, nie wiem, wystąpić, tak jak się tak myśli, a tam szukają jakiejś sławy czy coś. Jaka to sława? Więc pomijmy to.
Walka z szufladkowaniem i powrót do korzeni: Skok w nieznane „Nie Do Wiary”
Pamiętam też zaskoczenie, ponieważ ci ludzie, tutaj pana zaskoczę, ale oni nie dzwonili po to, żeby oszukać, żeby, nie wiem, wystąpić, tak jak się tak myśli, a tam szukają jakiejś sławy czy coś. Jaka to sława? Więc pomijmy to. Oni raczej szukali, żeby o tym się podzielić z kimś i żeby się czegoś dowiedzieć. To im uwierzy też, bo to ważne jest, że to ktoś im, ktoś, kto im na pewno, na pewno uwierzy. A nie bał się pan takiego zaszufladkowania, bo wydawało mi się, że kiedy w 1990 roku, 1997 roku został pan pomysłodawcą programu telewizyjnego „Nie do Wiary” i nie poprowadził pan go finalnie, to wydawało mi się, że obrazili się na mnie… Edward Miszczak się na mnie obraził wtedy, bo ja myślałem, że bał pan się zaszufladkowania. Bałem się jak jasny gwint. O to, czego nie wiedziałem. To był m… Bałem się, ale bałem się. Wie pan czego? Też zasad… Bałem się, że nie będę miał z czego żyć, bo ja wiedziałem, że ja sobie wyobrażałem tak, wiedziałem, że Nautilus Radia Z się skończy wcześniej czy później, tak? A ja muszę mieć, będę dziennikarzem zawsze od tych zjawisk dziwnych. Kto będzie o tych zjawiskach słuchał? Z czego tu, jak tu żyć? Tak, bałem się, dlatego się nie zgodziłem. Nie zgodziłem się, bo ja, ja miałem prowadzić „Nie do Wiary”. Maciej Trojanowski, już świętej pamięci, w ostatniej chwili został znaleziony przez mojego serdecznego kolegę Roberta, którego też pozdrawiam. To on go, on to był jego znajomy. Także on bardzo, bardzo fajny był strzał z tym Maćkiem, bo on nawet dobrze wypadał, ale ja, ja się po prostu wystraszyłem i dopiero taka… dopiero z wiekiem, już jak miałem tych lat, tych krzyżyków na karku więcej, to już mi było obojętne. Już wiedziałem, że jakoś z tego mogę wyżyć, tak, że jak będę miał bardzo duży kłopot, to książkę napiszę, ludzie to kupią, bo… No tak, tak już w tej chwili. Ale jak to się stało w ogóle, że przyszedł do pana ktoś z tym pomysłem, że albo pan do kogoś przyszedł z tym pomysłem, żeby coś takiego zrobić z „Nie Do Wiary”? Tak.
Od Radia do Telewizji: Nieodbyty Start „Nie do Wiary” i Nowe Horyzonty
O, to było bardzo precyzyjne. To było tak, że do mnie zadzwonił Edward Miszczak. Ten Edward Miszczak, wielki Edward Miszczak, obecnie szef programowy tam Polsatu, dyrektor programowy. On wtedy był w TVN-ie i on jeszcze był wtedy w Wiśle, jak była Telewizja Wisła, i on mówi: "Robert, przyjedź, ja wiem, że tam z Radia Z to ciebie i z Kozbrońskiego tutaj tam tylko znam i te twoje audycje, bo ja chcę coś takiego w TVN-ie mieć, coś takiego podobnego, właśnie jakiś taki program o tych dziwnych zjawiskach fajnych". Ja pojechałem do Krakowa, spotkałem się z Edwardem, żeśmy zaczęli rozmawiać. Potem znalazłem jeszcze kolegów, którzy też zgodzili się produkować to. No i tak powstały pierwsze odcinki "Nie do wiary". Była ogromna właśnie afera z tym, że ja się nie zgodziłem prowadzić. Wystraszyłem się w ostatniej chwili. No tak, pamiętam, że ja miałem to prowadzić, a nagle w tym Krakowie mówię: "Nie, ja nie mogę tego prowadzić, bo ja, ja nie wyżyję. Co ja będę potem robił? Zamiatał ulice po prostu". Tak. No bo nikt… Ale a traktuje pan to jako błąd, bo program "Nie Do Wiary" był bardzo popularny. Nie, nie traktuję tego jako błędu, dlatego że potem te rzeczy, które były związane z moim dziennikarstwem ekonomicznym, bardzo były mi potrzebne, bardzo mi dużo dały. Tak. I potem prowadzenie pasma w Polsat News też to była przygoda wielka i wie pan, że ja bardzo jestem wdzięczny Polsatowi. Świetne miejsce pracy Polsat. Naprawdę ja jestem wdzięczny im, że oni wybaczyli, wiedzieli, że ja się tym zajmuję, wiedzieli, że ja prowadziłem Nautilusa, ale po prostu akceptowali to, zostało to zaakceptowane.
Fundacja Nautilus i Tajemnice Mediów: Rozwój Pasji w Cieniu Aktywności Zawodowej
Świetne miejsce pracy – Polsat. Naprawdę jestem im wdzięczny, że wybaczyli, wiedzieli, że się tym zajmuję, wiedzieli, że prowadziłem Nautilusa, ale po prostu akceptowali to, zostało to zaakceptowane. Ja nie, ja też nie epatowałem tymi historiami, nie, nie zgadzałem się na udzielanie wywiadów, tak jak teraz. Także wszyscy mnie znają przez YouTube’a w tej chwili, prawda, przez te wywiady. No i jednocześnie jednocześnie rozkręcałem Fundację Nautilus. To rosło po prostu, wie pan, logarytmicznie. Tak, tak leciało po prostu w górę. No tak, ale jeszcze przed Polsatem była audycja w Tok FM i jeszcze potem pod koniec 2006 roku przeniósł ją pan na antenę Jedynki. Oj, to były piękne audycje. Kurczę, naprawdę pamiętam, jak w nocy przychodziłem do Polskiego Radia i w nocy prowadziłem te audycje i to były takie naprawdę bardzo były słuchane nocne audycje. Wiem, bo dlaczego były słuchane, bo też moi słuchacze już mnie kojarzyli wtedy też i miałem taki odzew uliczny, tak że szedłem i kurde, to już 12 lat to tak naprawdę było do momentu, kiedy ta audycja była w Jedynce, to już można było stworzyć sobie pokolenie ludzi, którzy tego słuchają. Ja cały czas mam ludzi, którzy, którzy w tej chwili mają po lat 40 i mówią: „Ja zaczynałem z panem jako dziecko”. Naprawdę jest niesamowite. Tak. Ja mam wychowałem sobie takich słuchaczy, no tak myślę, ludzi, którzy wiedzą, że wiedzą, że to jest czysta pasja. Pan też to widzi. Tak, to powiedziałem to panu przed podcastem, że to ewidentnie widać. Tylko, tylko o tym to jeszcze chciałbym porozmawiać, ale zastanawiam się, czy pamięta pan ostatnią audycję radiową. Ostatnią audycję radiową. Ostatniej nie pamiętam, ale pamiętam jedną z ostatnich przejmującą z tym z tym z tym z tym dzieckiem. To jest po prostu, Boże drogi, mogę panu powiedzieć o tym. Przepraszam. To była audycja, bo ja zaczynałem od 12:00 do 2:00, tak? Dwie godziny w nocy. To była audycja o reinkarnacji. O reinkarnacji.
Powieść, która zaparła dech w piersiach: Matka, Samobójstwo i Tajemnicze Otwarcie
Jak ona to powiedziała, to wie pan, no tak jakby poczuć po prostu na plecach powiew kosmosu, zimnego. Tak, wszyscy zamilkli. Ja mówię: „Boże drogi, to jest straszna sprawa”. No co, ale czy to ma związek z reinkarnacją? A ona mówi: „Niech pan posłucha uważnie do końca. Widzi pan, panie Robercie – mówi ta kobieta – Bo ja, mój związek się rozpadł i ten mój syn 13-letni, który się powiesił, był z tego pierwszego związku. Ja mam teraz nowy związek i mam syna, który ma trzy latka. I ten syn i mój ten starszy syn bardzo źle znosił mojego nowego partnera. Ja nie zdawałam sobie z tego sprawy, że, że dziecko to tak bardzo źle znosi i no i się zdecydował na ten straszny krok. Dwa tygodnie temu się powiesił i ja nie mogę dojść do siebie, ale muszę panu powiedzieć o pewnym wydarzeniu, które pana zainteresuje. Otóż kiedy ja płakałam strasznie, jak on się powiesił i byłam w domu sama z synem tym z drugiego małżeństwa, ten syn do mnie podszedł, patrzy na mnie i mówi: „Mamo, dlaczego płaczesz?”. Nie, pytanie takie, że tak powiem, ten, więc ja go wzięłam na kolana i mówię: „Syneczku, no płaczę, dlatego że twój braciszek nas zostawił, powiesił się i już go nie ma. Kiedyś może, jak będziesz starszy, o tym porozmawiamy. No teraz tylko ci mogę powiedzieć, że mama bardzo płacze”. A ona mówi: „Tak”. I wtedy ten młodszy synek tak spojrzał mi się w oczy, mówi: „No tak, ale kiedy ty się powiesiłaś i nas zostawiłaś, to my żeśmy płakali. Nie pamiętasz tego?”. To nawet teraz mi się głos łamie. Tak. To było coś niebywałego. Zupełnie to było nieprawdopodobne. On zszedł, zszedł z jej kolan i poszedł się bawić. I ona mówi: „Proszę pana – mówi – ja wiem, że ja kiedyś zrobiłam ten błąd. Ja to wiem po prostu. Jest ta reinkarnacja. Pan ma rację”. Pamiętam ciszę, która była w tym studiu. Wie pan, to był taki moment, ja nawet do dzisiaj nie mogę tego spokojnie opowiadać.
Duchowość i Pragmatyzm: Życie pomiędzy Medialną Rolą a Osobistą Misją
Mówi: „Ja wiem, że ja kiedyś zrobiłam ten błąd. Ja to wiem po prostu. Jest ta reinkarnacja. Pan ma rację”. Pamiętam ciszę, która była w tym studiu. Wie pan, to był taki moment, ja nawet do dzisiaj nie mogę tego spokojnie opowiadać. Gdzieś tam ta wibracja wraca i tak sobie pomyślałem, cholera, to jest… przepraszam, że tutaj nie powinno się przeklinać, ale to jest poważna sprawa. Ja muszę o tym ludziom mówić. Tak, to nie jest taka rzecz, a tam reinkarnacja jedna z wielu rzeczy, nie? Ona tłumaczy wszystko. Tak, ten moment… zresztą niech pan zwróci uwagę, ja tego wzruszenia nie zagrałem. Tak, to było prawdziwe. Wie pan dlaczego? Bo idzie z tym wibracja. Bo z tymi historiami są bardzo, bardzo wysokie wibracje. Kiedy jest coś prawdziwego, to człowiek to odbiera. To nie jest tak, że ja jestem jakimś takim, prawda, płaczką się wzruszam. Wzruszyłem się z na tym całym „Królowa Śniegu” tam i księżniczka, i te krasnoludki, ale to wie pan, to nie jest to samo. Tak, to jest zupełnie co innego. Ja, ja zrozumiałem, że to jest po prostu wielka sprawa i zawsze, zawsze sobie ten moment przypominam jako taki moment, który uważam, że jest jednym z najbardziej mistycznych momentów w moim życiu, właśnie kiedy, kiedy ona opowiedziała o tym synu i o tym, o tym spojrzeniu tego dziecka, kiedy ty się powiesiłaś, tak to my żeśmy płakali. No niesłychan, ale to nie czuł właśnie pan się w takim pierwszym delikatnym rozkroku, kiedy jeszcze był była już był już Polsat w 2008 roku. Żył pan w delikatnym takim rozkroku, że właśnie to nie jest tak, że pan nie udzielał wywiadów, bo pan nie chciał, tylko pan nie udzielał wywiadów i nie mówił o tym wszystkim ze względu na to, że wiedział pan, gdzie pan jest. Oczywiście, oczywiście. I to jest, i to, co do panu mówiłem, że do pewnego momentu pan żył tak,y na wszystko, to w pewnym momencie pan zawęził to i ja nawet pamiętam taką pana wypowiedź, którą nawet nie pomyślałem, że pan tak może powiedzieć.
Twardo Stąpający po Ziemi Publicysta: Kontrowersyjne Stwierdzenia i Lekcje z Przeszłości
I to jest, i to, co panu mówiłem, że do pewnego momentu pan żył tak na wszystko. To w pewnym momencie pan zawęził to. I ja nawet pamiętam taką pana wypowiedź, którą nawet nie pomyślałem, że pan tak może powiedzieć. Ja też twardo stąpam po ziemi, zarabiam pieniądze, gram na giełdzie, jestem jak każdy dziennikarz, osobą zaufania publicznego. Nie oznacza to jednak, że gdy słyszę historie, które z przejęciem opowiadają mi ludzie, nie odrzucam wszystkiego, czego nie jestem w stanie zrozumieć. Bardzo zachowawczy jak na pana. Oczywiście. I to było coś takiego, że pan jednak tutaj był w kompromisie między tym, co pan kocha i ewidentnie odczuwa, a pragmatycznym życiem, które wydaje się być w stanie zaspokoić pana pragnienia dziennikarskie. Powiem, co chwilę do mnie dzwonili z różnych programów śniadaniowych. „Panie Robercie, bo tam coś z UFO, niech pan przyjdzie coś”. Ja mówię: „Nie, przepraszam, ale nie mogę. Prowadziłem, prowadziłem pasma informacyjne”. Wie pan, to jest poważna rzecz. Tak, to jest… Człowiek ma pod sobą też ogromną siłę, i myślałem sobie tak, że jak ja byłbym bardzo silnie kojarzony z tymi rzeczami, to byłoby to, no, dużym kłopotem. Nie byłoby to zręcznie. Chociaż miałem zgodę, pamiętam, od mojego szefa, miałem zgodę na, jak pamiętam, internet i radio. Mhm. Tak, internet i radio. Tutaj miałem zgodę, telewizja nie, absolutnie nie było na to zgody. I ale też to radio ograniczałem do minimum. Do minimum zupełnie. No, prowadziłem Fundację Nautilus. Niech pan sobie pomyśli. Prowadziłem stronę Fundacji Nautilus w ogóle bez mojego nazwiska. Tam w ogóle nie było, że Robert Bernatowicz. Nikt nie wiedział. No i ja zauważałem właśnie dużo takich rzeczy, że po prostu był pan wygumkowany z wielu… Byłem. Ja się, ja się sam gumkowałem z pełną świadomością i dobrze robiłem, bo dzięki temu sobie życie odbudowałem po tym całym złocie, tak? Po tym szukaniu… No, właśnie, bo to też było moim zdaniem, jakby chciał pan wyciągnąć lekcję z tamtego momentu. I wyciągnąłem tę lekcję.
Upadek i Odbudowa: Lekcje Złota i Szczyty w Polsacie
Ja się, ja się sam gumkowałem z pełną świadomością i dobrze robiłem, bo dzięki temu sobie życie odbudowałem po tym całym złocie, tak? Po tym szukaniu z… No właśnie, bo to też było moim zdaniem, jakby chciał pan wyciągnąć lekcję z tamtego momentu. I wyciągnąłem tę lekcję. Wyciągnąłem i ja uważam, że to była jedna z najlepszych rzeczy, która mi się przydarzyła w życiu. To jest właśnie ten, ten upadek po tym szukaniu złota, gdzie mi się skończyły pieniądze, ponieważ ja wynajmowałem ogromne pomieszczenia, tam płaciłem, nie miałem jakiś gigantycznych oszczędności, tak? Liczyłem, że to złoto wydobędę, znajdę, nie znalazłem, ale to też mi było potrzebne. Nie, to jest tak, wracamy do tego początku rozmowy, gdzie pan, gdzie mówiliśmy „Sytuacja ma zawsze rację”, prawda? Nie ma co wracać do tego, a może byłoby tak, a może bym skręcił w lewo, może bym w prawo. Nieprawda. Tak jest, jak miało być. Tak jestem w tym punkcie dzisiaj i bardzo dobrze i dzięki temu wiem więcej. Jestem bardziej spokojny, jestem bardziej mądry. Też o, o te doświadczenia, które, które miałem. A jak wspomina pan Polsat, bo o Radiu Z mówił pan tak i z wielkim uśmiechem. A jak było w Polsacie? Cudownie, cudownie, naprawdę cudownie. Ja do dzisiaj mam… uwielbiałem prowadzić te pasma informacyjne. No uwielbiałem. Proszę mi wierzyć. To jest, to jest po prostu ja się czułem jak ryba w wodzie tam, zwłaszcza jak się coś działo. Bardzo lubiłem takie rzeczy, bo, wie pan, to się tak czuje człowiek, jakby był na szczycie świata. Ma tu jakieś ekrany, tutaj ma relacje tam z tego, tutaj ma gościa, tutaj ma… Super. Naprawdę uwielbiałem to. Yyy, był taki moment, kiedy właściwie nie mogę nic złego powiedzieć o tym czasie pracy w Polsacie. To jest sama, same dobre rzeczy mi się jakoś kojarzą i mnóstwo ludzi wiem, że tęskni za mną, wiem o tym, mam tego dowody. Wiem, że yyy no tam, że Robert szkoda, że cię nie ma, że coś, ale to już mówię, to było, minęło, nie ma co do tego wracać. Fajny okres życia, cudowny okres życia.
Wyzwania i Triumfy w Polsacie: Od Makijażowni do Historii z Podłożem Ducha
To jest samo, same dobre rzeczy mi się jakoś kojarzą i mnóstwo ludzi wiem, że tęskni za mną, wiem o tym, mam tego dowody. Wiem, że… no tam, że Robert, szkoda, że cię nie ma, że coś, ale to już mówię, to było, minęło, nie ma co do tego wracać. Fajny okres życia, cudowny okres życia. Podobnie, dzięki Polsatowi sobie mieszkanie kupiłem. Ważna rzecz, mieszkanie to ważna rzecz. Powiem panu, jak po tym złocie wyskoczyłem bez mieszkania, wróciłem do rodziców, no czułem się bardzo przegrany. Tak, rzuciłem po prostu jak zbity pies, bo to był taki moment. Ale to chyba ważny moment dla pana. Bardzo, bardzo, bardzo, bardzo ważny. Bardzo, bardzo. To był taki, gdyby pan mówił o takich upadkach, no to może właśnie ten powrót do rodziców, to było po prostu rzeczywiście. Ale miał pan wsparcie od rodziców? Ogólnie miałem wsparcie, tak, od… że jak najbardziej. Tylko po prostu ja się czułem, że to już nie jest moje miejsce tam. No nie mogę tam po prostu… szybciutko się ten Polsat pojawił i bardzo dobrze. Szybko sobie kupiłem mieszkanie na kredyt. Spłaciłem go. Mam, mam je do dzisiaj. Jestem bardzo szczęśliwym człowiekiem z tego powodu. Ale w Polsacie też, wie pan, jakie w Polsacie były historie też właśnie z tych, z tych, z tych rzeczy z tej dziedziny niewyjaśnionych. Chce pan poznać jedną z nich? No to niech pan się trzyma. Niech pan zapnie pasy lepiej. Tylko teraz tak, ja muszę się zastanowić, czy ja mogę ujawnić, o kogo chodzi. Znana piosenkarka. Wie pan, że jak się robi makeup, to wchodzi pan do makeupowni. Są dziewczyny od makeupu. Czasami są chłopaki, ale przeważnie dziewczyny. Siada pan, był pan gościem pewnie w telewizji, był pan? Nigdy nie byłem. No to najwyższy czas. Robią panu makeup. Tak. I na przykład patrzy pan z boku, siedzi Doda, nie? Tutaj siedzi premier Pawlak. Tak, normalnie siedzą w makeupie i też mają pędzlowane te te ten i fajne rozmowy wtedy są, wie pan.
Tajemnice Make-upu i Historia Piosenkarki o Beksińskim
Robią panu makijaż. Tak. I na przykład patrzy pan z boku, siedzi Doda, nie? Tutaj siedzi premier Pawlak. Tak, normalnie siedzą w mejkapie i też mają pędzlowane te, te ten i fajne rozmowy wtedy są, wie pan. Może pan na przykład zapytać premiera tam, jak, co słychać. Pan razem siedzicie, przykryci takimi tymi, takimi fajnymi jakimiś, nie wiem, specjalne takie fartuchy są, bardzo ciekawe. Ten, no ja pamiętam, że jest ta piosenkarka, która była bardzo bliską przyjaciółką Tomka Beksińskiego. Kojarzy pan… O, świetne audycje. Właśnie, świetne audycje, który popełnił samobójstwo w Wigilię 2000 roku. I niech pan sobie wyobrazi, ona jest, siedzi jako do mejkapu, a jak słuchałem, wiem, że ona, ona, że Tomek bardzo lubił jej zespół, mówił, że ten zespół jest w ogóle najlepszy, ten, ten jej zespół, który ona gra, i żeby jakoś zagadać tak, ni z gruchy, ni z pietruchy, do niej wyjechałem takim tekstem. Mówię: „Wie pani, że Tomek Beksiński bardzo ciepło się o pani wyrażał i w ogóle lubił pani zespół”. No tak. „No byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Zresztą ja byłam…” – ta piosenkarka mówi tak, mówi – „Ja zresztą byłam tą osobą, do której Tomek wysłał tego SMS-a, że tylko ja, on, kiedy umierał, kiedy popełniał samobójstwo, Tomasz Beksiński, to wysłał SMS-a właśnie do niej, tylko już miał kłopoty, żeby wciskać właściwą wiadomość, bo już był po, po wzięciu leku, bo wie pan, że on się leczył”. Tak, tak, tak. Oglądałem świetny dokument zresztą o całej rodzinie, ale tego w tym dokumencie pan nie znajdzie. Co pan znajdzie teraz u mnie? Ja mówię: „O, to, to nie wiedziałem naprawdę”. Ona mówi: „Tak, tak, straszna historia”. „A dlaczego pan się pyta o takie rzeczy?”. Nie kojarzyła mnie, nie wiedziała, kim ja jestem. Ja mówię: „No wie pani, bo ja się nazywam Robert Bernatowicz”. „A, no coś, pasma tutaj pan prowadzi w Polsacie”. Ja mówię: „Tak, tak. Ale też prowadzę fundację o takich dziwnych różnych rzeczach, takie właśnie tam duchy, coś”. Duchy. „O, to musiałby pan się dowiedzieć, co mój syn… Wie pan co, jakie mam historie z synem?”.
Dola Piosenkarki i Przeznaczenie Dusz: Wspomnienia z Polsatu
Dlatego, że jej syn może mieć takie skłonności samobójcze, mniej więcej w tym wieku jak, jak Tomek, bo to tak przechodzi, jest duże podobieństwo. A z racji tego, że ona tym gotykiem tak emanuje, tam ten kult śmierci, to gotyk jest, prawda? Więc ona powinna po prostu błyskawicznie z tego gotyku zrezygnować. Ja do niej zacząłem dzwonić, a ona chyba myślała, że ja do niej startuję, że coś takiego tam męsko-damskie sprawy i w ogóle… mnie po prostu nic z tego nie wyszło. Szkoda wielka, bo, bo powinna wiedzieć, że ten jej syn to jest jej były przyjaciel, wielki Tomek Beksiński. Niezwykła historia, co? No, niezwykła. No i, i takie rzeczy się działy też w Polsacie. Ale zresztą, wie pan, Polsat, co tu dużo mówić, z Jackowskim jaki miałem numer? Z Polsatem, to panu powiem. Krzysztof Jackowski, mój serdeczny przyjaciel. Bardzo ważne. Teraz jak dzwoni, jak jechałem do pana, też żeśmy rozmawiali, tramwaju jechałem z Jackowskim. Prawie codziennie. No, bardzo często. Niech pan sobie wyobrazi taki numer. Ja przychodzę do Polsatu. Duża, duży jest, do Polsat News. Kocham, super miejsce. Pan ma propozycję z Polsatu, brać w ciemno. Ja wiem, że tam się, tam się bierze praca zazwyczaj. Pan jest ewenementem, bo tam zazwyczaj jak ktoś przyjmuje pracę, to już do śmierci tam się pracuje. Tak, do śmierci się pracuje. Tak, tak, to prawda. Ja musiałem tam, no, ale to jest oddzielna historia, ja się wcale nie dziwię, bo to jest po prostu firma rodzina, ale bardzo dobra firma. I tak wchodzę do Polsatu, jest płacz, płacze dziewczyna. Jezus Maria, wie pan, no, kobiecy płacz jest bardzo charakterystyczny, taki, że po prostu człowiek czuje niepokój. Podchodzę we łzach, zapłakana. O co chodzi? To jest dziewczyna z produkcji, z przygotowania produkcji, która miała takie karty, jak samochód pan czasami widzi telewizyjny taki, ma taką specjalną tablicę, żeby można było wjeżdżać tam na plac taki, wie pan, o co chodzi. I ona tych tablic miała tyle, nie ma, zniknęły, nie wie gdzie.
Krzysztof Jackowski i Zaginione Karty Wjazdowe: Niezwykła Interwencja w Polsacie
To jest dziewczyna z produkcji, z przygotowania produkcji, która miała takie karty, jak samochód pan czasami widzi telewizyjny taki, ma taką specjalną tablicę, żeby można było wjeżdżać tam na plac taki, wie pan, o co chodzi. I ona tych tablic miała tyle, nie ma, zniknęły, nie wie, gdzie. A to jest poważna rzecz, bo te samochody mają jechać do Sejmu, do tego, tam, do jakichś tam… nie ma, nie mają jak wjeżdżać, bo tych, te, te kartki po prostu nie wiadomo gdzie, wszystko, wszystko przeszukała. Płacze po prostu, no bo wiadomo, będzie, będzie ten… Ja mówię: „Słuchaj” – mówię – „Skarbie, no mogę ci pomóc”. „Ale jak mi pomożesz, jak nie masz?”. To mówię: „Słuchaj, moim przyjacielem jest Krzysiek Jackowski, jasnowidz z Czółowa. Dajmy mu szansę”. „Ale nie, ja nie wierzę w jasnowidzów”. Ja mówię: „Dobrze, no nie wierzysz w jasnowidzów”. No ale spróbujmy. No zadzwonisz, powiesz mu, jak się okaże, że nie, to to nie. „No dobrze, dobrze”. On się zgodzi. Ja mówię: „Zgodzi się, zgodzi. To mój serdeczny przyjaciel”. Idziemy w miejsce, które się nazywa „pod windami”, bo są windy, windy w Polsacie, to jest wysoki budynek, ale bo to jest cały czas mówimy o tym nowym budynku, o tym niebieskim. No, czy on jest raczej taki złoty na Ostrobramskiej? Tak, tak. Tak. No i są windy. Wind jest kilka wind. To są te główne windy. Już nie będę panu zdradzał szczegółów naszej redakcji. Naszej, cały czas naszej redakcji Polsatu. Ja widzę taką scenę. Niech pan posłucha. Biorę telefon, mówię: „Krzysiek, słuchaj, mam tutaj koleżankę z Polsatu, ona szuka czegoś. Weź, weź, może ty powiesz, gdzie coś tam jest”. I ona, i scena jest taka – ona mówi: „Tak, halo, jak mam na imię?”. „Aldona”. Bo trzeba mu imię powiedzieć. On zawsze mówi imię. Powiedz jeszcze raz imię: „Aldona”. I jest coś takiego. Tak, tak, tak, tak, tak. „Ja wiem. Mama rację”. Tak. Tak. I dalej w płacz. Skończyła. Ja mówię: „Słuchaj, co się stało?”. Ona mówi: „Słuchaj, on ma rację rzeczywiście”. „A o co chodzi?”. On jej powiedział, co się stało.
Życie po Polsacie: Natura Człowieka i Przebudzenie Duchowe
Ja zrozumiałem, że to nie w Polsce, tylko w Interii, że to nie jest dla mnie, że to nie jest, a to jest Polsat, że to nie jest dla mnie. Odszedłem, złożyłem wymówienie z Interii, potem się okazało, że te rzeczy są połączone z Polsatem, że już nie będę prowadził w Polsacie. Przyjąłem to zupełnie spokojnie. Także proszę mi wierzyć, to było tak bardzo łagodnie, tak jakoś tak naturalnie to jest, ale nie czuł się pan trochę taki na… Nie, nie, nie, nie, w żaden sposób, w żaden sposób. Uważam, że była to bardzo dobra decyzja, patrząc teraz z punktu widzenia, gdzie jestem, i nie mam do nikogo żalu. Uważam, że to był… to jest dla ludzi młodych w ogóle to prowadzenie tych pasm. Wie nie wiem. Ja uważam, że nie chcę oglądać starych ludzi jako, jako informacyjnych, takich spojrzeć na, spojrzeć na telewizję. Jak pan patrzy na CNN, siwe włosy są. Tak jak pan spojrzy na polskie, na polskie stacje, pasma prowadzą młodzi ludzie, albo farbują włosy po prostu. No ja bym… Ja myślę, że nie. Naprawdę to były cudowne lata. Spędziłem tam niesłychane doświadczenie. Dobrze, że to się zakończyło. Mam cały czas bagaż ze sobą, który tam wyniosłem z tego. Teraz jest inny etap. Bagaż doświadczeń oczywiście, tak. Teraz jest inny etap i jest to etap, no, fascynujący na pewno, bo nawet kiedy ja robiłem notatki o tym wszystkim, co pan mówi, to, to było coś takiego, że jakby czułem: wiem więcej i tym samym, że wiem mniej. Że jakby po prostu zaglądam do miejsc, do których nigdy nie zaglądałem, a z drugiej strony rozumiałem, jak jeszcze dużo jest do zobaczenia w tym wszystkim. I kiedy szukałem sobie w tej wędrówce dusz niektórych fragmentów, żebyśmy mogli porozmawiać, to tam był taki, taki fragment o tym, kiedy Newton mówi, że dusza, nawet zabłąkana dusza, nie jest zła u źródła. Jak pan postrzega naturę człowieka? Człowiek naturę ludzką w ogóle. Tak. Ja nie postrzegam, że ludzie są z natury źli czy z natury dobrzy. Tak. I uważam, że ludzie błądzą i nie mają wiedzy i bardzo cierpią z tego powodu. Ta wiedza im bardzo ułatwi życie.
Dary i Potencjał Człowieka: O Cierpieniu, Szamanach i Biblijnych Zdolnościach
Będzie moment, kiedy oni zdobędą tę wiedzę, wiedzę o świetle, o regułach gry w ogóle. Tak. I też ostatnio właśnie słuchałem sobie takiego wykładu buddyjskiego, gdzie zwracał ten wykładowca, świetny zresztą, fantastyczny, zwraca uwagę na to, że mówi, był w więzieniu, odwiedził w więzieniu więźniów i mówi, nie podobało mu się, że ktoś mówił o kimś „morderca”. Ten człowiek nie jest mordercą. On zamordował. Miał moment, kiedy zamordował. Ale to nie znaczy, że jest mordercą cały czas. Tak. On był wtedy mordercą tylko w tym momencie, kiedy to zrobił. Teraz mówienie o nim „morderca” jest nieuczciwe, jest okrutne. Tak, bo stygmatyzuje się złem człowieka na całe życie, a to jest nieprawda. Ten człowiek jest zupełnie inny. Bardzo mądre słowa. Bardzo mądre słowa. I ja po prostu, wie pan, że ja zmieniam ludzi. Wie pan o tym? Wiem. Ale to powiem panu, skala tego jest niebywała. To, to są… Ja mam takie poczucie odpowiedzialności. Jeżeli ja, na przykład, mam taką sytuację, chodzę na spacery, bo muszę mieć moment, kiedy dobrze mi się myśli idąc, albo mam, mam o czym myśleć. Zatrzymuje się samochód, facet gasi silnik. W ogóle jedzie, jedzie na, na, na tym, czyli zablokował. Tak, otwiera ten, podbiega do mnie, chwyta mnie za rękę, mówi: „Pan zmienił moje życie. Dziękuję”. I biegnie z powrotem, wsiada i jedzie dalej. No wie pan, to nie są takie sceny, nad którymi można przejść tak do porządku dziennego.
Moja Misja: Przebudzenie Ludzi do Duchowości i Wielkiej Tajemnicy Życia
Tak, otwiera ten, podbiega do mnie, chwyta mnie za rękę, mówi: „Pan zmienił moje życie”. Dziękuję. I biegnie z powrotem, wsiada i jedzie dalej. No wie pan, to nie są takie sceny, nad którymi można przejść tak do porządku dziennego. I myślę, że bardzo dużo ludzi też przebudziłem takim właśnie spojrzeniem na ten świat inaczej, właśnie z punktu widzenia duchowości, bo duchowość jest kluczem do uratowania świata, bo ja muszę uratować świat, wiadomo, że jak bohater jakiegoś filmu Marvela i ja twierdzę, że tutaj też pan mówi, że tam się pan dowiadywał różnych rzeczy ode mnie i taka niezwykłość taka. Widział pan po prostu wielką historię. Dokładnie. Ja twierdzę, że o moim życiu powstanie film kiedyś. Duży film, wielki taki film kinowy, gdzie będą, będą ludzie sobie zobaczą to moje życie, które jakimś jest darem od Boga, za co dziękuję codziennie trzy razy, albo i więcej za to życie, bo, bo mam takie poczucie, że dostąpiłem zaszczytu zajrzenia za kotarę i zobaczenia tych tajemnic wielkich. Nie każdy człowiek ma taką szansę. Ja bym powiedział, że tu takich… Wie pan, że zawsze mnie pytają, kim ja byłem w poprzednim wcieleniu, nie? Czy pan wie, kim byłem? Ja oczywiście mam podejrzenia ogromne. Co do jednej postaci mam prawie pewność, bo wie pan, że jest życie „zbiode”. Tak. To nie jest tak, że jedno rzędem. Ja jestem na szóstym wcieleniu. Ja jestem w szóstym, w szóstym sektorze już. Ja już wszystko zrozumiałem. To jest sektor mistrzowski. Ja sobie zszedłem tutaj tylko dla żartów. Okej. No to widzę, że pan czytał Newtona, bardzo Michaela Newtona. Polecam wszystkim. Te książki są niesamowite. Michael Newton. Ciekawie, że on sobie sześć klas tych stworzył, ale moim zdaniem klas jest trochę więcej. Nieważne. W każdym razie, o czym on nie wiedział, bo on wszystko, on wszystko to budował na podstawie relacji ludzi z hipnozy regresyjnej. Moja droga dojścia do prawdy jest trochę inna. Ja buduję wiedzę na podstawie konkretnych historii, nie?
Wejście w Zwierzęta i Przemiana Cierpienia: Rady i Doświadczenia
Paszport taki, szaman bierze ten paszport, mówi: „O, a to ciekawe – mówi – bo zdjęcie masz czarno-białe, czyli tak jak widzą zwierzęta”. A on to wszystko opisuje w tej książce. A on mówi, mówi: „No, a skąd ty wiesz, jak zwierzęta widzą?”. „No bo my wchodzimy w ciała zwierząt. Jak chcemy coś zobaczyć z góry, to się wchodzi w ptaka. Najlepiej w ogóle się prowadzi Jaguara, jest idealny do tego, żeby wejść”. Cejrowski mówi: „A możecie wejść w człowieka?”. A ten szaman mówi: „Nigdy o to nie pytaj. Nigdy o to nie pytaj. To jest zakazana rzecz. Nigdy o to nie pytaj”. I on zrozumiał, że można wejść. Można wejść. Ja dlatego uważam, że trzeba bardzo ostrożnie, nie, nigdy się nie bawić w żadne wywoływania duchów, bo otwiera się drzwi, przez które przyjdzie nie to, co byśmy oczekiwali. Przyjdzie coś mrocznego i potem jest tylko kłopot. No, Łazariew też stwierdza, że nieszczęścia i choroby mogą prowadzić do oczyszczenia duszy i zbliżenia do Boga, a czystość duszy zależy od skupienia na młodości, na miłości do Boga bardziej niż na ilości i sile cierpień. Jak pan pojmuje rolę cierpienia w ludzkim życiu? Cierpienie jest darem, bo nawet ta historia pana i złota pokazuje, że oczywiście ja po prostu się… Ona mnie sprowadziła do parteru. Ja zrozumiałem bardzo wiele rzeczy po tym. Sponsorem dzisiejszego odcinka jest marka „Twój cel”. Bo prawdziwe piękno zaczyna się od środka. Collagen Beauty Glow zadba o twoją skórę, zanim ty zdążysz powiedzieć: „Wow!”. To było bardzo potrzebne mi doświadczenie życiowe. Bardzo, bardzo. Żeby nie gonić za pieniędzmi. Żeby nie gonić za pieniędzmi. Ja już nie jestem tym samym człowiekiem. Dobrze, już wiem, że to jest łuda, to jest złudzenie i nie to jest ważne, ale dusza czasami potrzebuje wstrząsów, by się rozwijać i choroby potrzebuje. Wszystkie choroby są nie są, nie ma chorób przypadkowych. Nie istnieją. Łazariew, którego już cytowałem, właśnie powiedział, że choroba małego dziecka może wynikać z emocji i karmy rodziców, co jest bardzo i to bardzo ciekawe. Z emocji, karmy rodziców. Mhm.
Tajemnica UFO z Polskich Pól: Niezwykła Historia Rodziny z Gniezna
Nie było takiej historii, żeby powiedzieli coś panu, a nagle zaczęli się wycofywać. Ach, nie, no to takich to było mnóstwo, tylko wycofywali się z innego powodu. To mogę panu powiedzieć pierwszą rzecz, która mnie dotknęła, to bardzo mnie to zabolało. Ja nagrałem w czasie, kiedy robiłem operacje wylotowe, czyli 2002 rok, zgłosiła się do mnie rodzina z Gniezna, która mieszkała w Poznaniu, i przeżyli coś takiego: jechali samochodem. Jechał, tak, on, pan Staszek, jego żona, teściowa, teściowie jechali, jechała, jechali samochodem, małym samochodem i jechali pod do Poznania. Mieli 50 km. I w pewnym momencie po lewej stronie zobaczyli unoszący się nad polem dysk otoczony taką jasną poświatą. Duży dysk, ogromny, pod którym było takie światło i ono oświetlało. Na tyle to światło było silne, że nawet oświetlało ziemię, i oni się zatrzymali. I żona tego pana Staszka mówi: „Staszek, zrób zdjęcie, zrób zdjęcie tego, zobacz, co za w ogóle niesamowita rzecz”. I on wziął aparat. Pamiętam, że jeszcze oni mówili o tym, że się dziwili. Fajny, super ta relacja była, bo to były cztery osoby, nie jedna osoba, nie dwie, cztery. Tak na wyścigi się tam, a jeszcze: „Powiedz panu Robertowi to”, „a jeszcze powiedz to”, „a przecież ten pojazd jak coś”. Po prostu widać było, że to przeżyli naprawdę. Ja i ten oni, on zrobił zdjęcie, ja to zdjęcie mam. Ten spodek zakołysał i ruszył w ich stronę. Świadkiem tego był jeszcze kierowca tira, który się zatrzymał i oni byli zdziwieni w ogóle, że tak mało osób się zatrzymało, że tak mało samochodów się zatrzymało. I co się dzieje? I on pada ciekawy tekst, warty zapamiętania. „Stachu, gazu, uciekamy, bo oni będą nas gonić”. Więc on odpala silnik i zaczyna jechać pełnym gazem w kierunku Poznania. I tak jak tylko słyszał tutaj swoją żonę czy teściów, oni mówili, że ten spodek jest tuż za nimi. Jest ciekawa rzecz. Oni 50 km pokonują dosłownie w kilka sekund. Nagle wjeżdża do Poznania, na rogatki Poznania, i on mówi, że to coś było niebywałego, że to taki odcinek, że oni nie pamiętają.
Znak Nadziei i Samotna Droga: Od Implikantów do Celów Życiowych
Ja po prostu ten film obejrzałem, kilka razy musiałem przerwać, ponieważ emocje czułem, dlatego że historia, która tam jest przedstawiona, jest prawdziwa. Dlatego, że miałem kilka przypadków z Polski, takich samych elementów jak w tej historii, identycznych. Ja pamiętam taką sytuację z panią Zofią, kiedy po prostu to słynne, słynny program „Na każdy temat” Schejny, w którym, w którym ona wystąpiła, to była ode mnie przecież osoba, bo do mnie Dorota Wellman, pozdrawiam cię, kochana Dorotko, zadzwoniła, bo ona wtedy była w produkcji tego programu. „A czy ja mam jakiś ludzi od UFO?”. Nie, no ja mówię: „No co za problem. No ale mam kobietę, która jest przez UFO uprowadzona i ma w głowie implant”. „O, świetna, świetna sprawa. Świetna sprawa”. I tak dałem panią, panią Zofię. Później żałowałem ją, że ją dałem, bo ten program, moim zdaniem, zrobił jej krzywdę dużą. Nieważne. W każdym razie ona opisywała przypadek dosłownie identyczny jak w tym, w tym całym programie na Netflixie. I wie pan, co było niezwykłe? Było niezwykłe. Nawet nie to, że ona miała implant w głowie i pamiętała, jak został umieszczony implant, czyli coś w rodzaju nadajnika. I ludzie, którzy się śmieją teraz tam, a haa implant, o tam bzdury. No tylko powiem, że ona została, poszła do Akademii Medycznej. W Akademii Medycznej zrobiono jej zdjęcie głowy. Widać było tam po prostu kostkę. Była sensacją w ogóle w tym, w tym całym. Biegali lekarze z tym zdjęciem. Mówi: „Pani ma coś w głowie. Pani ma coś w głowie. Mam to zdjęcie przecież”. Ale ona powiedziała niezwykłą rzecz, dlatego że ona miała pretensje do nich, że oni ją biorą. Ją brały takie małe istoty. Mhm. I zapytała ich: „Dlaczego mnie bierzecie? Po co? Jaki jest tego cel?”. Bo uczestniczyła w tym cała jej rodzina, jej mąż, jej dwóch synów. Wszyscy mi to potwierdzali. Ja pamiętam, jak byłem w ich domu. Nie chcę już w tej chwili podawać jej nazwiska. Nie chcę jej podawać miejscowości, ale pamiętam miejscowość, bo nie chcę tym ludziom robić w tej chwili krzywdy. Może tym.
Ewolucja Świadomości i Tajemnice Biblii: Ukryte Zdolności Człowieka
To nie w tych wcieleniach, nie w tych wcieleniach nie dojdzie ta świadomość planetarna, że jesteśmy jedną wielką rodziną, która ma się doskonalić – istot światła. Żyjemy na małej planecie, która przypomina statek kosmiczny, poruszający się w przestrzeni kosmicznej. Powinniśmy o niego bardzo dbać. A jakie są takie dary, które ludzie mogą mieć, jak pan powiedział o byciu jasnowidzem? Co jeszcze człowiek może posiadać, czego możemy nie widzieć? Odcinek wspiera Twój Cel, to marka suplementów dla wymagających. Postaw na Collagen Beauty Glow i zobacz, jak codzienna rutyna zmienia się w codzienny rytuał piękna i zdrowia. No dobrze. Czytał pan Biblię kiedyś? Wie pan, że tam wszystkie te rzeczy bez najmniejszego problemu są w stanie ludzie robić, jeżeli są na tym poziomie rozwoju duchowego. Bez problemu. Tworzenie przedmiotów nie ma najmniejszego problemu. Jezus, ja dlatego jestem przekonany, że Jezus, wszystkie te rzeczy w Biblii są opisane, są prawdziwe. Dzielił jedzenie tak i cały czas powstawało więcej. Znamy to. Znać przyszłość, przeszłość człowieka. Nie ma z tym problemu. Jest to, to tak jest. Jakby pan na przykład sięgnął, ostatnio na przykład słuchałem Zofii Osowieckiej, żony Stefana Osowieckiego. Udało mi się zdobyć bardzo unikalne nagranie, kiedy ona opowiadała o swoim mężu i ona opowiadała o takim doświadczeniu, kiedy zebrali się, zebrała się grupa takiej warszawskiej śmietanki, gdzieś w mieszkaniu, tam przedwojenna Warszawa, wie pan, to było tam, była taka, taka towarzyska śmietanka. Ludzi, prawnicy, znani, artyści. Był Osterwa, to na pewno pamiętam, bo wymieniła Osterwę, był profesor Drzewiecki, ten słynny Drzewiecki od Gdyni i tak dalej i oni są w mieszkaniu i jest Osowiecki i im brakowało jednego tam kolegi, takiego i mówią do niego: „Stefan, czy jesteś w stanie go przywołać?”. A Osowiecki: „To ciekawy pomysł. Zaczekajcie chwilę, momencik”. I zaczął się koncentrować i zaczął im mówić. „Wsiada w tej chwili do dorożki, jedzie, jedzie w naszym kierunku, jedzie, będzie za 15 minut”.
Moc Umysłu i Droga do Doskonałości: Wibracje, Miłość i Samotność
Był Osterwa, to na pewno pamiętam, bo wymieniła Osterwę, był profesor Drzewiecki, ten słynny Drzewiecki od Gdyni i tak dalej. I oni są w mieszkaniu i jest Osowiecki i im brakowało jednego tam kolegi takiego, i mówią do niego: „Stefan, czy jesteś w stanie go przywołać?”. Osowiecki: „O, ciekawy pomysł. Zaczekajcie chwilę, momencik”. I zaczął się koncentrować i zaczął im mówić: „Wsiada w tej chwili do dorożki, jedzie, jedzie w naszym kierunku, jedzie, będzie za 15 minut”. Osterwa uruchomił, był jeszcze, był taki skrzypek Kochański, bardzo znany przedwojenny skrzypek. Kochała się w nim cała tutaj, prawda, żeńska część Warszawy. I on mówi, włączył stoper tam, czy tam patrzył na zegarek i mówi: „Jeszcze dwie minuty, jeszcze minuta”. I tutaj otwierają się drzwi, wpada ten facet, mówi: „Nie wiem, nie wiem, dlaczego tutaj przybyłem, ale miałem tutaj do was przyjechać”. Ściągnął go myślami, czyli takie są rzeczy. Tak, był w stanie poruszać przedmiotami bez najmniejszego problemu. Kładł się wtedy, no, Osowiecki miał taki moment, kiedy się kładł na ziemi, był w stanie unosić szafę do góry, no, czy tam jakieś przedmioty przemieszczać. Czyli to każdy z nas to ma. Pan, ja, wszyscy ci, którzy to słuchają, my to mamy. Tylko jest to w uśpieniu. A dlaczego jest to w uśpieniu? Dlatego, że jesteśmy na poziomie buraczano-pszenicznym, jeżeli chodzi o rozwój duchowy. My musimy w tej chwili sobie uświadomić z pokorą, na jakim jesteśmy etapie. Ale zadusza nas to, nie wiem, technologia, pęd za dobrem materialnym, te wszystkie zagłuszacze, co nas w to tak zabija, tę duchowość. Yyy, my po prostu powinniśmy w tej chwili, no na przykład traktowanie zwierząt, masowe zabijanie zwierząt, to bardzo obniża wibracje całej planety. Wie pan, to jest pewna mechanika duchowa. To jest, to jest jak fizyka po prostu. W momencie, kiedy przestaniemy zabijać masowo zwierzęta, wzrośnie wibracja całej planety. Skoro wzrośnie wibracja, to w tym momencie będzie pan w stanie widzieć aury. Tak. Zobaczy pan aurę człowieka.
Pięć Zasad: Droga do Światła i Kosmicznych Tajemnic Reinkarnacji
W momencie, kiedy przestaniemy zabijać masowo zwierzęta, wzrośnie wibracja całej planety. Skoro wzrośnie wibracja, to w tym momencie będzie pan w stanie widzieć aury. Tak. Zobaczy pan aurę człowieka. Wokół mnie jest pole takie, które można zobaczyć. Ono idzie trochę na boki. Tylko ani pan tego nie widzi, ani nasi widzowie tego nie widzą. Ja to dorysujemy. Tak. I to, to są takie właśnie rzeczy. Tak. Czyli tak ważne jest, żeby zacząć żyć zgodnie z tymi pięcioma zasadami. Tak. Czyli Dharma, życie w prawości, Satya, życie w prawdzie, Prema, życie w miłości. Potem jest Shantih, życie w pokoju i Ahimsa, zasada niewienia, niekrzywdzenia. Te pięć zasad powinno panem kierować. Każdą rzecz, którą pan nawet kupuje w sklepie, powinien się pan zastanowić, czy jest zgodna z jedną z tych zasad, czy nie narusza jej, na przykład zasada niekrzywdzenia. Tak, czy na przykład pan kupuje twarożek i czy przypadkiem przy powstaniu tego twarożka nie cierpiały jakieś istoty. To jest, wie pan, głębsza filozofia. I to jest, ja tutaj wymieniłem z sanskrytu te pięć zasad, tak? Ale sanskryt to jest, to jest język święty Indii i świętych buddyzmu. To jest święty język, który nie jest z ziemi. Każde słowo ma niezwykłą wibrację. Ma, ma jakąś niezwykłą moc. Czyli nosimy ciężar też innych ludzi, naszych wszystkich współbraci i sióstr. Co gorsza, jeszcze podciągane są byty zza światów niższych, dlatego że się ziemia rozrasta, liczba ludzi się rozrasta. Ja bardzo często takie mam dyskusje i na przykład pada pytanie: „Oj tam, to, to, ta reinkarnacja, co pan opowiada, to jak ludzi jest teraz tyle, to, to skąd się to bierze, tych ludzi? Tak jak tam ludzi byłoby…”. No, bierze się ze światów niższych. Niestety ze światów zwierząt, a to jest bardzo źle, bo jest to sprzeczne z, z tymi, z tym podstawowym zasadom wszechświata, że chodzi o rozwój i doskonalenie. Ale widział pan teraz tę historię z tym, że chciałem powiedzieć wskrzeszono, ale wyprodukowano wilkołaki, które były w Grze o Tron.
Prawda o UFO i Sceptycy: Dowody i Ludzie, którzy Kwestionują
Tak, ale to w ogóle charakteryzuje ludzi, nawet których widzę i do mnie, do mnie przychodzą, i jak pytam się, czy istnieje życie po śmierci, to oni powiedzą, że wiedzą, że jest. Jakby dla nich to jest zupełnie, zupełnie naturalne. A jak pan ocenia jakość dyskusji o zjawiskach niewyjaśnionych w mediach społecznościowych i w internecie? Wie pan, to można tylko… Ja mogę to mówić na podstawie komentarzy, które się ukażą też pod pana tutaj tym podcastem i w tych komentarzach jest pewna tajemnica, która… Ja mam pewną przewagę nad wszystkimi pana gośćmi, tym Braunem, tym tam Nawrockim. „Szczęść Boże” było teraz. „Szczęść Boże”. Mam, wie pan, nad czym mam przewagę nad nim? Nie pokonam ich w ilości odsłon. To jest możliwe. Nawrockiego pyknie pan leciutko na pierwszym, ale myślę, że na przykład takiego, tego, tego Tarczyńskiego raczej nie, bo to… Ale… No zobaczymy, zobaczymy. Wierzę w nas. Wierzy pan. Zobaczymy. Natomiast w tych komentarzach pojawią się ludzie, komentarze. Ja znam te komentarze, będą też pod pana tekstem: „Panie Robercie, ja też miałem taką historię. Moja córka, kiedy miała trzy lata, powiedziała, że już była na ziemi i miała swój dom. Pokazała nam ten dom. Z mężem podeszliśmy do tego domu. Ona mówi: «Tu mieszkałam, ale umarłam»”. Zobaczy pan, że takie komentarze są. One potwierdzają to, co ja mówię. Dotyczy to UFO, dotyczy to reinkarnacji, dotyczy to wszystkich tych zjawisk. Dla mnie te komentarze są krzykiem wielkim, że te, z te rzeczy, o których ja mówię, są prawdziwe. Oczywiście tam są, będą komentarze straszne, prawda? Mam taką grupę ludzi, która tam pojawia się pod każdym moim, gdzie nie wystąpię. Oni wszystko oglądają, wszystko opluwają. Ale proszę mi wierzyć, że to są ludzie, którzy prowadzą podobne serwisy. To jest w ogóle bardzo przykre, że, że jest takie zjawisko, bo ja ich nie oglądam, ja, ja ich nie komentuję. Ja o nich… no nie wiem, nie wyobrażam sobie, żebym ja pod ich wywiadem… Widzi pan, ich nie biorą na wywiady, bo oni nie są oglądani, a tym też jest problem. Tak.
Samotność, Sceptycyzm i Znak na Ciele: Niesamowite Historie z Brzegów Nauki i Duchowości
Ale nie ma pan czasami tak, że jak pojawiają się negatywne komentarze, to pana dotyka? No bo jest pan wrażliwym facetem. Tylko wie pan, że ja szukałem sceptyków, słyszał pan o tym. Mhm. Szukałem sceptyków, bo ja się nie boję sceptyków. Sceptyk jest w porządku. Jestem w stanie ze sceptykiem rozmawiać. Najgorsi są właśnie ci prowadzący te serwisy, którzy są po prostu nienawistnikami. Tak, oni na mój widok, podejrzewam, że z jakiejś zawiści, bo ich nikt nie zaprasza. No to wszystko jest jakoś tam bolesne. I znalazłem sceptyka, który zresztą dzwonił do mnie przed chwilą, bo zobaczyłem, że właśnie do mnie zadzwonił. Mam tutaj zresztą dowód. To no, Maciej Gołd. Tak, nie kłamie. To przed chwilą dzwonił. Tak. Też ciekawe. Ja tego Macieja Gołda zaraz do niego oddzwonię, jak tylko zakończymy ten wywiad. Nic nie wierzy. Kompletnie zero. Zero. I to jest facet wykształcony. Erudyta. Super. Tak. Książki, znana pamięć. Pan czyta książkę, ja czytam książkę. Mniej więcej pamiętamy, co było w książce. On pamięta od początku do końca książkę. Tak. No taki mózg. On odrzuca wszystko. Ja się, ja go wziąłem, mówię: „Słuchaj, porozmawiajmy, tak, bo ja się tego nie boję”. I odbyłem taką rozmowę z nim. No ale niestety zostawiłem pewną pułapkę tam na niego, delikatną bardzo, dlatego że mówiłem o przypadku pilota Henryka Bronowickiego, który w 84. roku na TS-11 Iskra gonił UFO w kształcie kuli 25-metrowej średnicy i on sobie nie zdawał z tego sprawy, że tego się nie da zanegować. Nie da się zanegować, dlatego że nie da się wytłumaczyć, że balonem, złudzeniem, nie? Bo jest tylu świadków, tak bardzo precyzyjnie opisuje Henryk Bronowicki całość tego, tego, tej pogoni za UFO. Obiekt jest tak potężny, zachowuje się w sposób przemyślany, jest pod kontrolą inteligentną. 84. rok, 13 lipca, wykluczone drony i jakieś tam inne, prawda, latające rzeczy. To jest dowód na UFO i on tego nie wiedział. Biedak i trochę się wpakował i w tych komentarzach ludzie to wychwycili.
Życie jako Podróż: Od Samotności do Duchowej Misji
Bo to są znaki takiej wielkości. A po drugie, oni próbowali to wypalić sobie suszarkami. Tego się nie da wypalić. Rozumie pan? Przykłada pan suszarkę, włącza i nie ma znaku koła sterowego. Ale oni o tym nie mówią. A dalej gadają te farmazony, że to suszarki, że Bernatowicz znowu o tych znakach wypalanych suszarkami. I to jest nieuczciwe. Tak to pokazuje, jakie to są mali ludzie, jak, że oni po prostu robią krzywdę wielkiej sprawie, bo to jest tak wielka historia. Te znaki nie przypadkiem się na tych kobietach pojawiają. To jest jakiś, co moim zdaniem, zapowiadają jakieś wielkie wydarzenie na Ziemi, jakąś potężną historię, tak? I i nie ma, i rzecz jest tak udowodniona. Te, ci są świadkowie, są te kobiety, które ma, miały ten znak. One nawet jak ja mówię o tych znakach, to w komentarzach jest: „Ja też miałem taki znak, panie Robercie. To był tam 90. tam któryś rok, kiedy ja się obudziłam z tym znakiem. Nie wiedziałam, czy się wygniotłam”. Są takie komentarze też. Tak. No a czy pan czasami nie czuje się samotny w tej całej swojej drodze? Czuję się trochę samotny. Na pewno tak, czuję się trochę samotny, ale niech mi pan uwierzy, że moje życie mnie przyzwyczaiło do tego, żeby być trochę samotnikiem. Niech pan zobaczy to moje życie dziwne, prawda? Jak żeśmy zaczynali rozmowę o tym, że ja, ja dużo spędzałem u babci i i i tam nie miałem żadnych, po prostu tak się złożyło, że akurat w tych wokół nie było żadnych dzieci. No tak się zdarza, tak że musiałem sam, tak że jakoś tak miałem taką szczepionkę do tego specjalną. Coś mnie przygotowywało do tego, żeby dzisiaj tutaj wystąpić i ludziom powiedzieć: tak, tak, nie, nie. Bądźcie lepszymi ludźmi. Jesteście nieśmiertelni, uczestniczycie w jakiejś boskiej grze, jesteście katolikami? Bądźcie katolikami. Nie porzucajcie tego, ale bądźcie lepszymi katolikami, lepszymi ludźmi po prostu. Tak. Wszystkie te ścieżki prowadzą do jednego źródła. Buddyzm, katolicyzm, ateizm, jakiś tam, nie wiem, islam. Wszystko idzie do tego samego źródła.
Jedno Źródło, Różne Doświadczenia: Raj, Obcy i Życie po Życiu
Nie porzucajcie tego, ale bądźcie lepszymi katolikami, lepszymi ludźmi po prostu. Tak. Wszystkie te ścieżki prowadzą do jednego źródła. Buddyzm, katolicyzm, ateizm, jakiś tam, nie wiem, islam. Wszystko idzie do tego samego źródła. Każda, każda z tych ścieżek daje nam inne doświadczenie. Znaczy, na pewno warto jest być dobrym człowiekiem, ale to właśnie jest najważniejsze przesłanie moje. O tym cały czas mówię. Tak, co może być piękniejszego? Ja nikogo nie odciągam od wiary. Nie mówię: „Porzuć ten swój kościół, bo to jest, bo on nie mówi o reinkarnacji”. Nie, proszę bardzo. Ja bardzo, ja nie mam problemu, żeby iść do kościoła, proszę pana. No a dlaczego? Bo żaden problem. Żaden problem. Tak, tam też jest światło, więc ja tutaj ta cała filozofia, którą, która, która wynika z tej wiedzy, którą zgromadziłem przez te wszystkie lata, jest tak cudowna i ja jestem przekonany, że ona ludziom pomaga i jest potrzebna i czuję się potrzebny. Tak. Czy jestem samotny? Tak, jestem samotny. Idę, idę samotnie tą drogą, bo wybrałem tą ścieżkę mniej zarośniętą. Pamięta pan? Tak, pamiętam. Frost, ale jeszcze powoli zmierzając do końca, zastanawiam się, czy na przykład w naszych poprzednich wcieleniach, czy musieliśmy robić złe rzeczy, czy musieliśmy zabijać, mordować, gwałcić, czy, bo rozmawiamy o rzeczach, które były piękne. A czy człowiek nie musi posmakować zła? Nie musi. Nie musi. Nie musi, dlatego że te planety, o których my wiemy, jak tam jest, są pozbawione tych strasznych rzeczy, które tutaj u nas są. No to jest raj. Ja zresztą w ogóle twierdzę, że wszystkie te opowieści o raju, o rajach różnych ludzi, to są opowieści ludzi, którzy byli na obcych planetach. Po prostu oni to zobaczyli. Okej. Oni to zobaczyli i oni po prostu wrócili tutaj na Ziemię, bo od czasu do czasu są takie historie, że są ludzie zabierani na obce planety. To jest w ogóle kosmos, ale, ale są tacy. Sam się spotkałem z dwiema takimi osobami, dwóm osobom ścisnąłem rękę. Jednej nie zdążyłem, bo zmarła.
Wiara w UFO i Obce Planety: Kosmiczne Podróże i Odpowiedzialność Narracji
Oni to zobaczyli i oni po prostu wrócili tutaj na Ziemię, bo od czasu do czasu są takie historie, że są ludzie zabierani na obce planety. To jest w ogóle kosmos, ale, ale są tacy. Sam się spotkałem z dwiema takimi osobami. Dwóm osobom ścisnąłem rękę. Jednej nie zdążyłem, bo zmarła. Był to ksiądz litewski. Był wzięty na planetę yyy inną i miał spotkanie z papieżem Janem Pawłem II. Wow. I to jest udowodnione, bo są mamy relacje z Litwy nie do, nie do po prostu podważenia. Tak. Dostał prośbę, żeby nie mówić o tym, ale dalej mógł świadczyć usługi kapłańskie i być kapłanem. I jego opowieść jest, no, poruszająca. No ale cóż. Te wszystkie historie są poruszające, bo one są prawdziwe. Proszę pana, nie ma takiej możliwości. Niech pan pomyśli. Moje wywiady ze mną są oglądane, wie pan dobrze, prawda? Bardzo. I gdybym ja opowiadał farmazony, jakieś bzdury, myśli pan, że ludzie by kupili takie kłamstwa, że to, gdyby, gdyby nie było w tym światła, to by one się, to by, to by nie były takie wyniki? Właśnie dzięki światłu jest tym kluczem. Tu, tu, tutaj, tutaj jest ryzykowna teza, bo w takim wypadku Dominik Tarczyński też zawsze mówi prawdę. Ja bym powiedział, że to jest inna rzecz, bo z nim on nie mówi o takich rzeczach jak ja. Nie, no jasne, że takie nie mówi o filozofii, tylko mówi, mówi o czymś, co bardzo jest w Polsce, jest dużo ssanie na to tak, na, na tego typu filozofię, która jest błędna i która ja zresztą cały czas uważam, że nie doceniają UFO ci ludzie. Bo Dominik, a bo pan nie widział tego podcastu, powiedział, bo Dominik Tarczyński wierzy w UFO i on jest taki zdeklarowany całe swoje życie. On mega dużo czyta. Czy dobrze? A wie, wie, co, wie, co oni mówią czy nie? Co oni mówią? Kosmici, no nie mam pojęcia. Nie wie. No gdyby wiedział, to by nie opowiadał takich rzeczy. Ale Dominik jest zafascynowany. To, to są tematy. No to dobrze, to bardzo dobrze świadczy to. Ale niech, niech sobie sięgnie do głębiej do, do rzeczy. No bo jak ma kłopot, to niech do mnie napisze.
Duchowa Ewolucja i Powrót do Domu: Wizja Przyszłości na Ziemi i Poza Nią
No gdyby wiedział, to by nie opowiadał takich rzeczy. Ale Dominik jest zafascynowany. To są tematy. No to dobrze, to bardzo dobrze o nim świadczy. Ale niech sobie sięgnie głębiej do rzeczy. Bo jeśli ma kłopot, to niech do mnie napisze. To ja mu coś prześlę i niech zobaczy. Nacjonalizm jest błędną drogą. Jest drogą barbarzyńską, która jest typowa dla prymitywnych kultur na samym początku, ale potem, potem już znika. Tak, zawsze prowadzi do zła, zawsze prowadzi do krwi i do wojen. Ja dlatego się boję, że ta filozofia, która przejęła teraz świat, tak bliska panu Tarczyńskiemu, doprowadzi do jakiś strasznych rzeczy. No zresztą, nie trzeba patrzeć daleko. Ale to już zamykając naszą rozmowę, bo potwornie pana przeciągnąłem. Jeżeli dziś mógłby pan podjąć decyzję o następnym wcieleniu, to kim chciałby pan zostać? Tym samym, co jestem teraz. A kim chciałbym zostać potem? W następnym życiu. Wie pan, że nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Myślę, że ja tutaj będę… Ja jestem, nie jestem, nie jestem człowiekiem tak doskonałym, żeby pozwolić sobie na zatrzymanie tego, tego procesu reinkarnacji, bo wie pan, że to nasze życie to jest taka wstęga, tak, która idzie do góry. Pan, ja jesteśmy tylko elementami w tej wstędze, takim ogniwem, tak? Są ogniwa trudne, kiedy mamy choroby jakieś, tak? Są ogniwa cudowne, kiedy mamy super życie, ale generalnie to wszystko idzie do góry. My się cały czas rozwijamy, także ja… Na pewno kim chciałbym być… No to życie moje teraz jest tak cudowne, jest tak wspaniałe, jest to po prostu… Jakie by pan chciał następne? Może gdzieś na obcej planecie? To pan chce do domu. No chcę do domu. Tu jest bardzo ciężka planeta, wie pan. Jest po prostu tutaj się odnaleźć dobrze, jest bardzo ciężko. Jest tyle, tyle tych chorób w ogóle jakiś strasznych.
Pożegnanie z Ziemią: Uśmiech Obcych i Marzenie o Powrocie Do Domu
Mogę wyjść tutaj od pana ze studia i walnie mi jakiś samochód, i potem trzeba cierpieć, coś, nie? W ogóle koszmar. Tego tam nie ma. Tak, tego tam nie. Uśmiechają się do siebie. Jedną rzecz panu powiem. Cały czas się uśmiechają. Ja mam taki zwyczaj, że na przykład czasami lubię, że idę, obca osoba, mówię: „Dzień dobry”, nie? Tak jak jest w Skandynawii. Ludzie różnie reagują. Czasami się patrzą tak spode łba na mnie, nie? A czasami jest sympatycznie, jest jakaś rozmowa. Był Michel Desmarquet, który był wzięty na planetę Thiaoouba. Historia na 10 takich programów, jak pan dzisiaj prowadzi. Znam ją na pamięć, bo też no nieważne. W każdym razie on miał takie dziwne poczucie, że jak wylądował na tej planecie, wiem, że to brzmi crazy, wiem, że państwo może pomyślicie, że to w ogóle jest jakaś fantazja, nieważne, co pomyślicie. Nagle patrzy i zobaczył, że oni się cały czas uśmiechali. Oni cały czas mówi, że miała taką wrażenie, że tak jakby oni dostali super wiadomość przed chwilą, tak? I nagle patrzą się na niego i są zaniepokojeni, tam jakieś jakieś rozmowy, i on pyta tej swojej opiekunki Tao, mówi: „O co chodzi?”. A ona mówi: „Słuchaj, oni myślą, że ty jesteś chory, dlatego że się nie uśmiechasz. Ja wiem, że ty jesteś normalny, tak? Ty jesteś tak jak wszyscy ludzie, ale u nas po prostu my cały czas promieniujemy tym szczęściem, tą miłością. U was tego nie ma. Kiedyś tak będzie. No za wiele, wiele lat”. Na takiej planecie mógłbym się urodzić i na takiej planecie na pewno, na pewno się jeszcze spotkamy. Bardzo i to bardzo panu dziękuję. Dziękuję bardzo.
Conclusion
Zakończenie
Właśnie przeszliśmy przez ten jedyny, ale jakże istotny krok, który pozwolił Ci zgłębić wywiad z Bernatowiczem. Mamy nadzieję, że ten samouczek pomógł Ci w pełni doświadczyć i zrozumieć "Miód na serce, światło dla duszy". Pamiętaj, że zawsze możesz wrócić do jego treści, by odkryć nowe perspektywy i pogłębić swoją duchową świadomość.